Szukaj na tym blogu

wtorek, 22 lutego 2011

Wzniosłość, mit, afirmacja

Mamy w dzisiejszej Polsce okazję obserwować pewną specyficzną i intensywną sytuację. Kraj, który powoli dojrzewa do świadomości własnej peryferyjności przechodzi przez okres niespokojnej krzątaniny wśród elit. Społeczeństwo - którego, co istotne, znacznej części w obecnym układzie ekonomicznym powodzi się zadowalająco - przechodzi w stan remisji i przestoju. Jest to jednocześnie chwila, kiedy elity polityczne i ekonomiczne rozgorączkowane są w poszukiwaniach koncepcji, jaka pozwoliłaby przypieczętować obecną hegemonię kapitału mitem założycielskim. Po Polsce grasuje barbarzyński wręcz głód wielkości. Wielkość staje się obiektem fetyszystycznego pragnienia wzniosłości i szyldem powszechnej ideologii. Etos i model chrześcijańskiej moralności odchodzi do lamusa, skompromitowany przed wyższą klasą średnią: wizerunek PIS i środowisk kojarzonych obecnie przede wszystkim z Radiem Maryja nie ma niezbędnej "przyczepności" by powielać i reprodukować system. Ta żądza wielkości trawi pokolenia, które odrzuciły dotychczasowy model stawiający na miejscu najwyższej wartości miłość i jej poszukiwanie. Miłość, jako funkcjonalny nośnik ideologiczny szybko przeistoczyła się we własną karykaturę, jako wehikuł przeszła przeobrażenie od stadium eksplozji, której dopatrywać można się jeszcze w okresie PRL lub wcześniej, po chwiejność a obecnie w przede wszystkim wyparcie i własne przeciwieństwo. To etos beznamiętnego okrucieństwa rynkowego przebija się obecnie silniej niż narażająca na niewiadome i irracjonalne zachowania miłość. Hedonizm emocjonalny przeobraża się w konsumpcyjny - świadcząc jednocześnie o rozwoju społeczeństwa - ogłuszonego tą nagłą świeżą perspektywą. Ta spóźniona ewolucja wynika ze swoistości historii Polski, co interesujące - ta sama makdonaldyzacja i urynkowienie stosunków społecznych to koncepcja skompromitowana i wypierana obecnie z praktyki głównego nurtu ideowego państw majętniejszych.

U nas ta wzniosłość - nie będąc jeszcze samodzielnie ugruntowaną - histerycznie poszukuje obecnie nowego nośnika. Fundamentem pod funkcjonowanie tego nowego konstruktu ideologicznego może stać się forsowana obecnie koncepcja historycznej wiktorii i tryumfu. Ta historyczna wiktoria i mit założycielski Polski funkcjonuje od lat, jest nim nietykalna"Solidarność" - ona i jej tryumf ma nam wytyczać granice, skłaniać nas do afirmacji systemu na poziomie przeciwstawiana wrogiej, zabitej przeszłości. Co bardzo interesujące, model ten podświadomie zakłada i obowiązkowo włącza w siebie wiarę w możliwy powrót, znienawidzonych czasów "komuny", sprzedaje nam też i podaje jako gotowy produkt zestaw pojęciowy z demokracją i wolnością na czele, które mogą być zrozumiane dla członków społeczności dopiero przez pryzmat kulturowej dominacji indywidualizmu. To historyczne zwycięstwo samo w sobie nie jest wystarczające dla szerokich grup społeczeństwa, poszukują on dla siebie dodatkowo zarysowanego historycznie i wciąż żywego [atrakcyjnego] wroga - ku takiej opcji zwraca się niegasnąca rusofobia. Dla środowisk politycznych bliżej centrum wróg w realiach kapitalistycznej swobody rynkowej jest już nośnikiem zbędnym, jeżeli liberalne kręgi są bowiem w stanie poprzez hegemonię kulturową formować rzeczywistość przez pryzmat faworyzowania swobody kapitału jako naczelnej wartości, wówczas wróg staje się ruchomy, nie zaś skonkretyzowany jak w konserwatywnej wersji. Powstaje wobec tego specyficzny układ, z perspektywy którego jesteśmy w stanie rozrysować mapę wszystkich obecnie stronnictw politycznych. IPN, ECS, kult JP2, katastrofa smoleńska - to fundamenty poszukiwań szeroko dostępnej wzniosłości. Potrzeba tej ideologicznej sublimacji wywodzi się wprost ze społeczeństwa, natomiast intencje poszczególnych elit wysuwających kolejne propozycje nie są motywowane chęcią realizacji tej potrzeby lecz koniecznością gaszenia ewentualnego pożaru i zażegnania kryzysu. Tak jak istnieje wiele szablonów funkcjonowania tego wehikułu spajającego społeczeństwo, tak samo materialistycznie i ekonomicznie wszystkie opcje koniec końców proponują to samo - wspomniany wcześniej hedonizm konsumpcyjny realiów rynkowych. Chociaż to lewicy w Polsce zarzuca się brak koncepcji spójności i haseł, które pozostawałyby aktualne, to o wiele silniej pozbawiona swojej własnej koncepcji wzniosłości wydaje się być konserwatywna strona sporu a najniezręczniej w tej sytuacji czuje się liberalizm, który jest triumfującą obecnie ideologią, ale całkowicie paraliżuje go ta konieczność szukania ujścia dla potrzeby odczuwania heroizmu w społeczeństwie - heroizm, wróg i bohaterstwo nie jest bowiem czymś, czego same elity kapitalistyczne zajmujące w neoliberalnym schemacie najwyższe miejsce czułyby potrzebę. Stąd milczenie lub krótkoterminowe przyłączanie się do mitu i fali wywodzącej się z innych stronnictw i ugrupowań.

Jeżeli jednak potrzeba uwznioślenia nie zostanie zaspokojona, społeczeństwo potencjalnie rozpocząć może poszukiwania odbicia swych wyobrażeń o własnym miejscu w życiu i świecie i znaleźć może je w zamiast w bezpiecznej strefie jednowymiarowej konkurencyjności [tu kwintesencją tego pędu są słowa 'elastyczność' i 'innowacyjność'] w działalności rewolucyjnej i dewastatorskiej dla dotychczasowych struktur. Bardzo interesującym przykładem może tu być tocząca się i powracająca od czasu do czasu dyskusja na temat propozycji, by uczynić wybory parlamentarne czy też prezydenckie obowiązkowymi dla wszystkich obywateli. Jest to kwintesencja aktywności systemu na rzecz poparcia swoich własnych działań. Nie przedstawia się to jednak tak jednowymiarowo, jak pragnąłby tego sam system, równie dobrze bowiem ta wymuszona frekwencja mogłaby skłonić społeczeństwo do wprowadzenia w obieg polityczny siły nieszablonowej i postępowej, zagrażającej dotychczasowemu układowi sił. Jeżeli przypatrzymy się z jaką jednomyślnością partie polityczne łączą się w święceniu [czynnym lub biernym] Jana Pawła II a także jak do main streamu nie przebija się żaden głos krytyki skutków transformacji możemy pokusić się o pobieżną analizę interesów klasowych i stwierdzić bliźniaczą genezę i rodowód klasowy wszystkich obecnie elit politycznych w Polsce. Trudno odnaleźć obecnie prawdziwie kontrkulturowe i nonkonformistyczne środowiska, które byłyby w stanie stać się motorem ruchu reformatorskiego a nie byłyby zainteresowane w bliższej lub dalszej perspektywie jedynie funkcjonowaniem w istniejącym modelu ekonomicznym. Alienacja jednostek i pozostawienie ich sobie samych we własnym dążeniu do konsumpcji i mnożenia bogactw doprowadziła do sytuacji w, której społeczeństwo zupełnie wycofało się z życia zbiorowego, choć dawniej funkcjonowało na zasadzie wspólnotowej. To wycofanie jest sytuacją, która sprzyja magazynowaniu agresji i gniewu za niepowodzenia i pogłębiające się rozwarstwienie. To geneza pożaru, jaki świeża wzniosłość będzie miała za zadanie ugasić. Ten ideologiczny konstrukt pragnie być bezapelacyjnie bezwarunkowy. Każdy spoza kręgu afirmacji ma stać się ze skutkiem natychmiastowym wykluczonym z zarysowanej jako triumfująca wspólnoty. Żywy lub nie, ale wciąż wróg pozostaje punktem wyjścia do kontestacji wielkości funkcjonującej mitologii społecznej. Proponowana obecnie wzniosłość jest także specyficznie regionalna i prowincjonalna - nie jest to mit uniwersalny czy ponadnarodowy, a wręcz przeciwnie, swoiście ograniczony do genezy i historii klas najusilniej zainteresowanych zjednoczeniem wokół idei doniosłości i charakteru ostatecznego obecnych realiów w Polsce.

Czym jest wobec tego ta wzniosłość? Sposobem paraliżowania, terapią, instrumentem panowania a także formą rozładowywania kompleksów narodowych. Nie jest to jednak zjawisko tak konkretne jak poszczególne przytaczane przykłady. Ta doniosłość i historyczność jest pożądana z równą siłą przez dziennikarzy prezentujących jako najważniejsze informacje dnia historie zagubionego w lesie czy chorego dziecka czy także polityków na krawędzi wojny z Rosją i Białorusią. Konkretne grupy interesów i ośrodki kapitału są o tyle bezpieczne i nietykalne, iż ich interesy są realizowane zupełnie niezależnie od funkcjonujących ram pojęciowych tej mitologii, niemniej to właśnie to skuteczne funkcjonowanie mitu pacyfikującego na wypośrodkowanej płaszczyźnie całe społeczeństwo zapewnia tym grupom interesu właśnie bezpieczne, trwające panowanie. Przybieranie na sile w ostatnim czasie starań mających skonsolidować ten narodowy mit wskazuje na rosnące zagrożenia dla panowania obecnej hierarchii historycznej. Te zagrożenia będą wywodzić się wprost ze starzenia się społeczeństwa i zmiany pokoleniowej, wydaje się również, że słabnący konserwatywny kościół pociągnąć za sobą w dół wraz ze spadkiem popularności może podsycany kult papieski. Wielka potrzeba heroizmu w społeczeństwie, wzniosłości wydarzeń siłą rzeczy będzie musiała znajdować stałe ujście - a czy za to posłuży nowa fala, tendencja do powrotu we wspólnotowe pojmowanie charakteru społeczeństwa czy też nostalgia za znaczeniem zostanie rozładowana na poziomie konformistycznych produktów jakie bezustannie serwują instrumenty propagandy systemowej pokaże najbliższa przyszłość. System zrobi wszystko by połączyć się z nośnymi schematami historycznymi, tak by puenta przemawiała na jego korzyść, Janek Wiśniewski padł - za OFE.

czwartek, 17 lutego 2011

Nauka dla bogatych

Reforma wprowadzająca opłaty za studiowanie drugiego kierunku otwiera drogę pod bardzo niebezpieczny proceder w szkolnictwie wyższym i jest kolejnym krokiem do prywatyzacji publicznych uczelni, ta prywatyzacja jednak w znacznej mierze już się dokonała a rzeczona ustawa choć naganna zwraca jednak uwagę na niezbędność wprowadzania reform, choć o zdecydowanie odmiennym charakterze niż ten proponowany przez Platformę Obywatelską. Rzeczywiście - można zrozumieć zasadność ograniczania dostępu do studiowania na drugim kierunku osobom poniżej pewnej średniej - zwłaszcza, jeżeli studiowanie to odbywa się za środki publiczne, które mogą zamiast zapewnić danej osobie drugi kierunek, innej zapewnić pierwszy - nie ma we mnie jednak akceptacji dla jednoczesnego otwierania furtki na oścież dla 'klientów' prywatnych, którzy obsługiwani przez uczelnie publiczne będą elitą i w dalszej perspektywie rasą panów - tworzyć to będzie sytuację w, której miejsca na finansowanych z podatków uniwersytetach będą rezerwowane dla osób o zasobnej kieszeni. Z tego miejsca warto zaznaczyć jaki charakter powinna mieć publiczna edukacja: powinna ona skupiać się na umożliwieniu podjęcia studiów przez jak najszerszy procent młodzieży, szczególnie z uwzględnieniem osób pochodzących ze stref wykluczenia społecznego. Tym samym kryteria przyjmowania na publiczne uczelnie powinny stanowić wyniki w nauce, i one powinny otwierać drogę pod studiowanie drugiego z kierunku studiów a nie prywatne środki, które otworzą pole pod finalizowanie projektu prywatyzacji szkolnictwa wyższego.

Pomysły liberalnych strategów najchętniej uczyniłyby z publicznych uczelni jeden z podmiotów na równi z prywatnymi gdzie rywalizacja toczyć będzie się o środki państwowe na warunkach kierunków zamawianych a najważniejszym wyznacznikiem sukcesu i zarobku uczelni będzie przerób studentów, za których płacone będzie od głowy. To praktycznie już się dokonało - doprowadzi to w dalszej perspektywie nie tylko do obniżenia jakości studiów i prosperity jedynie popularnych kierunków, na które moda w żadnym bądź razie nie będzie odzwierciedlać realizowania programu rzetelnej edukacji zarządzanej na skali krajowej ale również do dalszego odpływu ludzi wykształconych - będą oni bowiem rozczarowani brakiem zbytu na swoje wykształcenie na rynku pracy i tym chętniej i liczniej zdecydują się emigrować za pracą poza granice Polski. W tym miejscu warto byłoby napisać o ewentualnym rozwiązaniu tej sytuacji. Najlepszym rozwiązaniem byłoby utrzymanie profilu dziennych studiów jako całkowicie bezpłatnych, przy czym drugi kierunek mógłby być osiągalny przy przekroczeniu wymaganej średniej, lecz nie przesadnie wysokiej. Studia płatne, dla pozostałych studentów mogłyby być zwyczajnie dotychczasowymi studiami wieczorowymi, gdzie student może jednocześnie pracować i zarabiać na swoją edukację mając szansę godzenia wszystkich swoich obowiązków [odrębny temat to obecne: zmuszające do pracy zdecydowaną większość studentów realia].

Sytuacja w, której pieniądze mają otwierać szerszy i ponadstandardowy dostęp do usług publicznych dotychczas bezpłatnych jak studia wyższe czy opieka zdrowotna [wystarczy tu wspomnieć plan dodatkowego ubezpieczenia, które eliminowałoby dla 'vipa' problem kolejek] tworzą pole pod dalsze rozwarstwienie i hermetyzację podziału na lepszych i gorszych, gdzie z definicji socjalne osiągnięcia i regulacje mają być obarczone dodatkowymi niż podatki kosztami, podczas gdy pieniędzy nie szuka się wśród najbogatszych czego dowodzi prowadzona w kraju polityka podatkowa. Spośród obłożonego opłatami całego społeczeństwa oczywistym jest iż jedynie najbardziej majętni będą w stanie sprostać tym dodatkowym regulacjom. Można także mówić o sytuacjach kuriozalnych dla jakich powstanie szeroka przestrzeń po tego typu reformach: wystarczy wspomnieć poprawczaki w USA gdzie sędzia wysyłał za pieniądze od korporacji dzieci kompletnie niesłusznie skazywane na ten typ resocjalizacji. Podobnie w Polsce, jeżeli okaże się, że uczelnia publiczna więcej pieniędzy dostanie od prywatnej osoby z kiepskimi wynikami, niż od państwa za prymusa chcącego studiować drugi kierunek > uczelnia zgodnie z prawami wolnego rynku wybierze ofertę bogatszego petenta zapewniając sobie po prostu dalszy byt. Taki przykład obnaża jak drastycznie może się zdegenerować przy pomocy 'niewidzialnej ręki wolnego rynku' model wydatków publicznych państwa. Gdy na kolei grasuje kilkanaście spółek, płacąc dodatkowo w przychodniach wchodzi się bez kolejki a na uczelniach studiować będą najbogatsze pociechy dotychczasowych elit tylko zdecydowany opór tych, którym grozi trwała marginalizacja może cokolwiek zmienić i wstrząsnąć polityką wprowadzanych obecnie reform.