Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 21 maja 2012

Kto dziś nie jest imperialistą?

Zadaję sobie to pytanie w chwili, w której wojna obchodzi już tylko nielicznych. Około dwóch tysięcy osób protestowało dziś w USA przeciwko szczytowi NATO. Większość z tych osób to członkowie ruchu Occupy Wall Street, stale włączający się w protesty tego rodzaju. Te wyjątkowo skromne protesty antywojenne mogą świadczyć o kondycji światowego ruchu pacyfistycznego i alterglobalistycznego. W krajach takich jak USA, czy Wielka Brytania społeczeństwa zostały całkowicie zdominowane przez polityczny imperializm i przyuczone do życia w świecie ciągłej wojny.

Współcześnie, dominacja polityczna imperializmu jest w Stanach totalna i całkowita. A przecież nie tak dawno (bo w latach 60-tych) ruch hippisowski był w stanie zorganizować prawdziwie masowe, spektakularne protesty. Na dziś wydaje się to niewykonalne. Hipisi stanowili olbrzymi ruch masowy, jaka była jego geneza? Hipisów zasilał bunt dzieci z konserwatywnych domów. Ta młodzież wychowywana była w duchu chrześcijaństwa, który z wiekiem dorastania okazywał się fałszywy i złudny. Pragnienie autentycznych więzi międzyludzkich, miłości i prawdziwych uczuć podszyte było specyficzną niby-religijną mistyką, której ton nadawał autentyczny humanizm. W tamtych czasach humanizm i zwrot humanistyczny wypływał z rozczarowania konserwatywnym życiem i jego zbójeckimi politycznymi metodami, kontrast tworzony był przez specyficznie naiwną moralność i prawdziwie bezlitosną praktykę życia społecznego. Obecnie metody, które niegdyś wywoływały oburzenie stały się normą i codziennością.

A zasługę tę przypisać można szalejącej propagandzie oraz klęsce ruchów pacyfistycznych i humanistycznych, w których przerwana została łączność pokoleniowa. W efekcie wojna została zorientalizowana[1]. Pojęciem "wojny" posłużyć można się dziś jedynie w stosunku do mieszkańców Zachodu i krajów pierwszego świata. Te same działania i praktyki wykorzystywane w krajach trzeciego świata, np. na Bliskim Wschodzie nazywane są „interwencjami „lub „misjami pokojowymi”. Wojna straszy więc nadal, ale dopóki nie dotyczy ona nas nie będzie się nią nazywać. Dlatego pomimo dziesiątek tysięcy mordowanych ludzi w Iraku i Afganistanie każdy zaczepiony na ulicy przechodzień stwierdzi, że żyjemy w czasach pokoju.

Skutecznie wyhodowana znieczulica wojenna posiada swe źródła w interesach i silnym imperializmie społeczeństw pierwszego świata. Wojny kierowane do zewnątrz, nie ważne jak bardzo brutalne i krwawe, znajdują się w kręgu ekonomicznego zainteresowania obywateli krajów zachodnich. Czerpanie zysków z kolonialnych wypraw ma swoją długą historię, podobnie ma się rzecz z przekupywaniem europejskiej klasy robotniczej częścią zysków z tych wypraw. Można więc paradoksalnie stwierdzić, że Stany Zjednoczone i Europa stają się coraz bardziej konserwatywne. W kulturze pozornej dokonują się kolejne przełomy na poziomie swobód obyczajowych, liberalizmu politycznego i szeroko rozumianego równouprawnienia. Najważniejszy szczegół tkwi jednak w tym kogo dotyczyć mogą tworzone, nowe swobody. W tym właśnie miejscu do głosu dochodzą sławne "prawa człowieka", zmodyfikowane o reguły pozbawiania tych praw skojarzone z prowadzeniem działań wojennych. Zachód do perfekcji opanował nadawanie i odbieranie ludziom rangi Człowieka, odgradzając się jednocześnie od wszelkich swobód i praw, które dotyczyć mogłyby innych niż kapitalistyczno-liberalne społeczeństwa. „Prawa człowieka”[2] działają w kapitalizmie na podobnej zasadzie co wolny rynek. W odróżnieniu od wolnego rynku (który prawdziwie „wolny” jest jedynie w państwach podbitych i skolonizowanych, gdzie „wolnością” staje się swoboda gospodarcza drapieżnika-zachodniej korporacji) prawa człowieka obowiązują nie do zewnątrz, tylko do wewnątrz, dotyczą wyłącznie pierwszoświatowego kapitalizmu i obywateli żyjących na jego zasadach.

Triumf imperializmu to dehumanizacja i kryzys kultury humanistycznej, to także klęska projektu i ideału socjalistycznego człowieka. Ludźmi są dziś wszyscy mieszkańcy planety Ziemia – z wyjątkiem tych, którzy zostaną w następnej kolejności zaatakowani przez USA i ich sojuszników.

Tylko radykalnie lewicowy ruch polityczny byłby w stanie odwrócić ten stan permanentnego imperializmu i orientalizacji wojny. Mam jednak wątpliwości co do tego, czy taki ruch ma obecnie w ogóle szansę powstać w jednym z krajów Zachodu. Aby stworzyć w polityce nowe warunki i prawdziwie emancypacyjny kontekst społeczny potrzebna byłaby fala, które całkowicie zaprzeczyłaby dotychczasowym praktykom stosowanym przez kraje pierwszego świata. Słabe i egoistyczne, pozbawione (często naiwnej, acz pięknej) niby-religijności humanistycznej, buntujące się klasy średnie nie przedstawią nowego projektu społecznego, nie posłużą się też odważnym wartościowaniem, które mogłoby definitywnie wykluczyć klasy te ze współuczestnictwa w kapitalistycznym życiu.

Usiłując odpowiedzieć sobie na tytułowe pytanie musimy zdać sobie więc sprawę jak trudno jest dziś nie być imperialistą i jak trudno jest sprzeciwić się wojennej logice systemu - kapitalizmu wojennego. By nie być w Europie imperialistą należy się wręcz zrzec obywatelstwa (przynajmniej kulturowego). Albowiem w świecie bez imperializmu nie giną tylko rzeczy „złe” jak bomby kasetowe, trupy, czy przemoc – giną też rzeczy „wspaniałe” – takie jak tania ropa naftowa, duże zyski zachodnich firm i płynące z nich podatki , czy anglojęzyczne hity na listach przebojów.

W walce o świat bez wojen i imperializmu zostawiliśmy Irakijczyków, Afgańczyków, Palestyńczyków… samych, organizując co najwyżej smsowe akcje charytatywne i wzruszające raporty z obszarów dotkniętych konfliktem. Ten kult bezbronnych ofiar zdaje się jednak ofiarom nie pomagać…

Pytanie pozostawiam otwarte.



[1] Za Edwardem Saidem orientalizację rozumiemy jako proces naznaczania tego co zewnętrzne, zamknięte i dzikie w porównaniu do świata Zachodu. W stosunku do orientu przestają się liczyć prawa respektowane w pierwszym świecie, w niepamięć odchodzą normy i wszelka "europejska moralność". Jerzy Kochan poszerzając pojęcie orientalizacji zwrócił uwagę, że podobny proces możemy obserwować także w przypadku ocen ruchu socjalistycznego i komunistycznego - lewicowe treści są naznaczane jako rosyjskie, wschodnie i dzikie - dzięki czemu skutecznie kryminalizuje się i wypycha je poza nawias społecznej rzeczywistości.

[2] Szeroko o polityce praw człowieka i praktyce dehumanizacji ofiar pisze w swoim tekście Étienne Balibar - http://nowakrytyka.pl/spip.php?article310

poniedziałek, 14 maja 2012

Przyszłe reformy, przyszłość pracowników



Odbyło się głosowanie dotyczące podniesienia wieku emerytalnego do 67. roku życia. Głosami PO, PSL i Ruchu Palikota wiek emerytalny podwyższono. Klamka zapadła, wkrótce wszystkim pracującym dodane zostaną zgodnie z przelicznikiem kolejne miesiące pracy, aż do całkowitego wydłużenia wieku emerytalnego dla kobiet i mężczyzn. Polacy pracować będą dłużej. Mroczne, skrywane przez rząd fakty są takie: co trzeci Polak nie dożyje emerytury, żyjemy znacznie krócej niż Europejczycy na Zachodzie, już teraz osoby powyżej 55 roku życia mają olbrzymie trudności ze znalezieniem pracy, a także nie istnieje jakakolwiek skuteczna państwowa strategia dotycząca tworzenia miejsc pracy. Rząd Platformy posiada jasny plan i realizował go będzie z całą bezwzględnością. Jaki to plan, czyj to plan? By uzyskać odpowiedź wystarczy poszperać w rozwiązaniach gospodarczych proponowanych przez neoliberalne instytuty, fundacje i grupy nacisku.


1. Podwyższenie wieku emerytalnego

Podwyższenie wieku emerytalnego służy dwóm najważniejszym celom - obniżeniu ceny siły roboczej poprzez zwiększenie ilości konkurujących ze sobą pracowników na rynku oraz oszczędności, którą zapewni mniejsza liczba koniecznych do utrzymania emerytów. Wydłużenie wieku emerytalnego to doskonały interes dla poszukujących taniej robocizny kapitalistów. Rozwiązanie to rekomendowane jest przez takie instytucje jak Bank Światowy, a także Forum Obywatelskiego Rozwoju, stało się też priorytetem dla rządu. Innym priorytetem są też radykalne cięcia i niskie składki emerytalne oraz jak najniższe świadczenia. W przyszłości, kiedy ostatnie pieniądze nazbierane za czasów Polski Ludowej zostaną wydane, minimalna emerytura wynosić będzie około ~635 zł. Nie pozostanie nic innego jak liczyć wyłącznie na siebie lub swoje dzieci – jak radził z resztą wicepremier Waldemar Pawlak. 


2. Deregulacja i liberalizacja zawodów

Mowa o tzw. "uwolnieniu zawodów". Rząd już teraz planuje uwolnić ponad 50 zawodów regulowanych. Ma to "zwiększyć konkurencję" i "zwiększyć zatrudnienie". Wiele profesji stanie się przedmiotem intensywnej rywalizacji drobnych i średnich podmiotów gospodarczych. Deregulacja umożliwi wejście na rynek dodatkowego kapitału, małe firmy szybko jednak upadną i przepadną w rywalizacji z dużymi spółkami i korporacjami - deregulacja będzie dobrą okazją do wywłaszczenia, a także - co najważniejsze - do obniżenia kosztów kształcenia pracowników przez pracodawców. Od chwili wprowadzenia zmian w życie trenerem, taksówkarzem, czy przewodnikiem turystycznym zostać będzie mógł niemal każdy. Konsumenci tych usług staną się w dużej mierze bezradni, szybko wzrośnie też bezrobocie w wyniku niekontrolowanych boomów na poszczególne branże. Gowinowską strategię od dawna wspiera Fundacja Republikańska oraz oczywiście fundacja Balcerowicza.


3. Likwidacja okresu ochronnego

Przedsiębiorcom bardzo ciąży okres ochronny pracowników. "To, że pracodawca nie może zwolnić osoby od 56. roku życia w przypadku kobiet i 61. roku życia w przypadku mężczyzn, sprawia, że znalezienie pracy po pięćdziesiątce jest prawie niemożliwe - twierdzi Małgorzata Rusewicz." Marzeniem zatrudniających jest likwidacja emerytur, likwidacja okresu ochronnego i całkowita dowolność w kwestii zatrudniania/zwalniania ludzi. Propaganda przeciwko okresowi ochronnemu już przewija się na portalach internetowych i w gazetach, projekt gorąco wspiera Polska Konfederacja Pracodawców Prywatnych Lewiatan. Tylko kwestią czasu jest, kiedy rząd zabierze się do realizacji tego postulatu.


4. Likwidacja ochrony lokatorów

Już teraz resort budownictwa chce skasować przepis zgodnie z którym eksmitowanym kobietom w ciąży i rodzinom z dziećmi przysługuje lokal socjalny.  Te działania związane są z neoliberalną strategią, która polegać ma na "uwolnieniu rynku mieszkań na wynajem". Nie istnieje żadna publiczna strategia tworzenia nowych mieszkań, od czasu do czasu z konieczności stawiane są najwyżej kontenery. Stopniowe uwalnianie rynku mieszkań jest doskonałą okazją dla spekulacji kredytowych, w których prym wiodą instytucje finansowe i banki. Państwo likwidując swoją obecność na rynku mieszkaniowym zyskuje oszczędność i wspiera prywatny kapitał, który jest z nim bezpośrednio powiązany. Lokatorzy (szczególnie ciążaci i dzieciaci) dostaną w prezencie poczekalnie na odremontowanych na Euro 2012 dworcach.


5. Przekwalifikowanie rolników na pracowników

Ten autorski projekt Forum Obywatelskiego Rozwoju zakłada przesunięcie 160 tysięcy ludzi z sektora rolnictwa do sektora usług i przemysłu. Działanie to "zapewnić ma wzrost PKB o 0,9 proc". Eksperci Balcerowicza są wyjątkowo optymistyczni w swej wierze, że ludzie ci znaleźliby zatrudnienie gdzie indziej. Gwarancją pracy dla nich ma być... ich niskie wynagrodzenie. Ta stricte burżuazyjna logika, którą posługują się neoliberałowie za cel swej polityki zakłada stworzenie jak największej liczby, jak najtańszych pracowników najemnych. Niskie stawki nie są wcale środkiem do powszechnego zatrudnienia (chyba, że w rachubę wchodziłyby stawki rzędu 200 złotych miesięcznie), tylko do zwiększenia konkurencji na rynku i stworzenia możliwości uzyskiwania jak największej wartości dodatkowej. Rolnicy, których obecnie utrzymują w dużej mierze dopłaty unijne znajdują się poza rynkiem, są poza nawiasem rynkowej konkurencji - i to doprowadza neoliberałów do irytacji.


6. Inwestycje prywatne z publicznej kasy

Posługujący się neoliberalizmem przedsiębiorcy wcale nie zrezygnowali z udziału państwa w gospodarce. Wręcz przeciwnie - pragną oni, by państwo utrzymywało ich i fundowało im życie wykładając środki na prywatne inwestycje. W kraju, w którym wszystko co państwowe i publiczne cieszy się opinią nierentownego, przynoszącego straty i szkodliwego publiczne środki pójdą do kieszeni prywatnych właścicieli - którzy być może zrobią to co do nich należy, rzecz jasna mając na uwadze przede wszystkim jak największe oszczędności i jak największą prywatną korzyść. "Wzrost stopy oszczędności krajowych i podniesienie poziomu inwestycji pomogłyby PKB. Poziom inwestycji to ok. 20 proc PKB rocznie, w tym tylko ok. 15 proc. prywatnych. Potrzebny jest lepszy dostęp do krajowego kapitału, czyli oszczędności." - czytamy w Forbesie. Jak zjeść ciastko i mieć ciastko? Jak oszczędzać i jednocześnie wydawać na inwestycje, którymi zajmą się żądni zysku przedsiębiorcy? Wydawać mogłoby się, że jest to niemożliwe. A jednak można to zrobić - wystarczy brać pieniądze od przeciętnych obywateli, po czym oddawać je na rzecz prywatnych inwestycji. Temu służyć będą podatki - transferowi pieniędzy od pracowników najemnych do przedsiębiorców.


7. Atak na uczelnie

Ostatnimi czasy wiele mówi się o produkcji bezrobotnych na polskich uczelniach wyższych. Burzę swoim wystąpieniem rozpoczął prezes PZU, później pojawiły się kolejne krytyczne głosy wobec sposobów kształcenia na uniwersytetach. Cała krytyka skupiona została wyłącznie na uczelniach i zatrudnionych w nich pracownikach, podczas gdy ani słowem nie poruszona została kwestia wielkiego boomu prywatnych uczelni i świadomego otwarcia przez państwo uczelni wyższych na wszystkich kandydatów. Nie mówi się o tym, że celowo zdestabilizowano edukację wyższą i zrobiono z uczelni przechowalnię, lodówkę zamrażającą i pacyfikującą na czas studiów przyszłych bezrobotnych. Atak na uczelnie szybko zagospodarowany został przez neoliberalne instytucje, które już teraz proponują przejście do modelu edukacji wyższej przyjętego w USA. Płatny drugi kierunek studiów to dopiero początek, już teraz FOR lobbuje za wprowadzeniem powszechnej odpłatności wraz z systemem kredytów studenckich i stypendiów. Studenci kończący studia z kredytami rzędu kilkuset tysięcy złotych? Już wkrótce.
 

Jak widać przyszłość polskich pracowników nie jest elastyczna. Jest określona, zaplanowana i dawno już przewidziana...

Świadomość nieszczęśliwa

Do realizacji jakichkolwiek celów politycznych potrzebna jest polityczna świadomość. Świadomością polityczną nazywam wiedzę i orientację w dziedzinie polityki i ideologii - czyli w dziedzinie środków prowadzących do konkretnych celów. Posiadając wiedzę na temat ideologii osiągamy wiedzę na temat środków, przy pomocy których zbliżyć możemy się do realizacji punktów własnego programu. Ta świadomość, ta orientacja jest więc nieodzowna. Pozwala identyfikować grupy interesów, pozwala rozumieć rządzące światem i życiem społecznym procesy, umożliwia skuteczną działalność polityczną, społeczną - czyni z praktyki obszar przemyślanego, długofalowego działania.

W Polsce świadomość polityczna to dar będący w posiadaniu nielicznych. W orientacji polityczno-ideologicznej, a co za tym idzie i praktycznej, wiodą prym siły neoliberalizmu. Świadomi, dobrze poinformowani w Polsce są królowie kapitalizmu - tacy jak Adam Michnik, czy Leszek Balcerowicz. Liderzy ideologii neoliberalnej doskonale wiedzą jakie poglądy sprzyjają realizacji ich interesów, znają wszystkie doktryny i ideologie polityczne umiejętnie poruszając się między nimi, wiedzą które postulaty i które działania sprzyjają ich założeniom. Ich polityka, ich działalność jest skuteczna. Przedstawiciele ordynarnego kapitalizmu działają w Polsce sprawnie, wiedzą czym się posługiwać, a przede wszystkim - kogo zwalczać.

Inaczej przedstawia się sprawa z przedstawicielami robotników. Ci przypominają wolne elektrony zagubione we mgle, ludzi miotanych przez obce siły po meandrach niezrozumiałego dla siebie życia społecznego i świata polityki. Przyjmowanie do miasteczka namiotowego Solidarności neoliberałów pokroju Jarosława Kaczyńskiego i przedstawicieli PiS, czy skandowanie przez związkowców z "S" hasła "raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę" to idealne przykłady tego zagubienia. Związki zawodowe wykrzykujące antysocjalistyczne hasła przeciwko liberalnej partii forsującej skrajnie kapitalistyczne reformy to szczególny dla oka widok. Zagubienie to jest wynikiem panowania świadomości fałszywej, lub - używając bardziej pasującej nazwy - świadomości nieszczęśliwej.

To nieszczęście jest tym większe, że szkodzi wszystkim pracownikom najemnym. Polityka propracownicza, walka o prawa zatrudnionych duszona jest w samym zarodku - na poziomie indoktrynacji pojęciowej i ideologicznej, którą system skutecznie wkłada w głowy wszystkich obywateli. Obywatele często przy tym nie należą do grupy, która pochwalić mogłaby się szczególną refleksyjnością. Znajdujemy się dokładnie tam, gdzie polityka przyjmuje postać groteski, w kraju w którym tylko monarchowie i władcy wiedzą jak być za i jak być przeciw. Mądrość nie przychodzi tu - jak się okazuje - nawet po szkodzie. Jeśli szczęściem miałaby być nieświadomość, żyjemy w kraju samych szczęśliwców. Nasi nieświadomi nie sprawiają jednak wrażenia szczęśliwych - tkwią bowiem w celi świadomości nieszczęśliwej, która jest ich przekleństwem.

poniedziałek, 7 maja 2012

Eksperci będą strzelać

Zaczęła się ofensywa neoliberałów. Po wyborach we Francji i Grecji prawicowi komentatorzy już straszą... że strefa euro się rozpadnie, że nastąpi koniec unii europejskiej i na świecie zapanuje chaos.

W Wiadomościach TVP1 'ekspert' wyraził zaniepokojenie i w prawdziwym strachu pytał, "co jeśli Hollande naprawdę podwyższy stawkę podatkową dla najbogatszych i przestanie zajmować się spłatą długu?" "Europa powinna mówić jednym głosem" twierdzą zlęknieni agenci neoliberalizmu nawołując do solidarności ze swoim programem. Czyżby? Naprawdę powinna? A może innym, nie waszym?

Eksperci chcą w Polsce wydłużenia wieku emerytalnego, eksperci są krytyczni wobec Hollande'a, eksperci wyrażają swoje zaniepokojenie, eksperci tęsknią za Sarkozym (mimo, że jak sami twierdzą nie lubił Polaków!!!), eksperci mają biegunkę... Rynki zareagują niepokojem! Rynki będą wierzgać! Rynki zaczną pluć ogniem i rynki zareagują! Rynek dmuchnie, chuchnie i zdmuchnie nas wszystkich!

Światem rządzi magia i czarodzieje! Magiczne są rynki, które niczym Big Brother widzą, mogą i wiedzą wszystko. Magiczni są eksperci, jedyni istniejący eksperci, w liczbie około trzech krawaciarzy z centrum Adama Smitha/od Misesa/Lewiatana/Business Centre Club (do wyboru do koloru!).

Magii przeciwstawić można dopiero czyn.

Rynki są realne. Eksperci są prawdziwi. Tak prawdziwi jak miliardy euro na kontach ich fundatorów. Tak realni jak instytucje finansowe, które nimi dysponują. Od pieniądza, po rakiety ziemia-powietrze, rynki mogą posłużyć się wszystkim i każdym. I zrobią to. Już robią wiele. Wystarczy kilka godzin, by posłuszni rycerze świętego długu wyszli ze swych jaskiń i zaczęli lobbować w telewizji (i publicznej i prywatnej), propagować w radiu (w każdej stacji, przy udziale setek wyznawców), smarować kilogramy tekstów (od Gazety Wyborczej po Politykę i Wprost).

Rząd dusz nie kończy się na samych mediach, nie jest też niesmacznym żartem, dowcipem, czy pomyłką wynikającą z czyjejkolwiek głupoty/zapomnienia. Neoliberalizm to kapitalizm. A kapitalizm nie zawaha się bombardować, strzelać, zabijać. Od Pierwszej Wojny Światowej po wojny na Bliskim Wschodzie, od głodu w rogu Afryki po miliony ofiar wojen surowcowych w Kongo. Kapitalizm nigdy nie żartuje. Nie żartują też zatrudniani przez niego eksperci, eksperci, którzy są tylko marną wisienką na torcie... torcie, który w repertuarze poszczególnych warstw posiada policję, wojsko, czołgi, samoloty, arsenał nuklearny, kler i tendencje faszystowskie.

Eksperci będą strzelać.

niedziela, 6 maja 2012

Francuskie scenariusze

Wygrana Francois Hollande'a w wyborach prezydenckich to duży sukces europejskiej lewicy. Dopiero drugi raz w historii w wyborach prezydenckich we Francji zwycięża przedstawiciel socjalistów. Zwycięstwo to nadeszło w krytycznym dla Unii Europejskiej i światowego systemu ekonomicznego momencie, w sytuacji, w której od władz najpotężniejszych państw Europy zależy naprawdę bardzo wiele. Hollande ma przed sobą trudny okres, który zweryfikuje jego polityczny program i podda próbie autentyczność jego politycznych zapowiedzi.

Najpoważniejszym wyzwaniem dla Hollande'a będzie renegocjacja paktu fiskalnego. Jeżeli nowo wybrany prezydent Francji zdecyduje się dążyć do zmiany paktu fiskalnego to pewnym jest, że spotka się ze zdecydowanym sprzeciwem ze strony kanclerz Angeli Merkel i korzystających z dekoniunktury w innych państwach Unii Niemiec. Walka o skalę cięć budżetowych i długu publicznego to walka z wielkim globalnym kapitałem, w tym kapitałem europejskim, a także z potężnymi instytucjami finansowymi. Walka ta wymagać będzie wielkiej odwagi, zaparcia i posiadania w zanadrzu całościowego, bezkompromisowego, alternatywnego projektu Unii Europejskiej.

Kluczowe będą też europejskie inwestycje. Hollande dobrze wie, że aby państwa UE mogły wyjść z kryzysu na dobre potrzebują dużych inwestycji na najwyższym poziomie centralnego zarządzania i planowania. Zmiany w unijnych funduszach strukturalnych i ewentualne projekty inwestycji przemysłowych mogą odwrócić sytuację i z dotychczas uległej polityce cięć Europy przemienić ją w kontynent tworzący swój własny wzrost i społeczny dobrobyt. Polityka, która królowała dotychczas, polegająca na ustępowaniu przez państwo pola sektorowi prywatnemu i żywieniu nadziei, że ten samorzutnie z miłości do ludzi zajmie się miejscami pracy legła w gruzach. Bajki o społeczeństwie opartym na wiedzy muszą zostać zastąpione przez prawdziwą reindustrializację Europy.

Następnym wielkim wyzwaniem jest polityka imigracyjna i zagraniczna. Francja Sarkozy'ego dążyła do zamknięcia granic dla imigrantów i uniemożliwienia swobodnego przepływu nawet w skali UE. Polityka zagraniczna prawicy była czysto kolonialną strategią, w zgodzie z którą podbito Libię i wspierano najbardziej imperialistyczne tendencje makropolityczne. To właśnie stosunek Hollande'a do imigrantów, a także do pozostałych krajów będzie decydujący. Francja, która zajęta będzie tylko własnym, wąsko rozumianym, interesem i nie zejdzie z wojennej ścieżki nie stanie się magnesem przyciągającym inne kraje Unii, nie będzie też prawdziwie lewicowa, ani socjalistyczna. Dla Francji i dla Unii nadchodzi czas próby. Czas wyjątkowo brutalnego konfliktu politycznego między ludźmi pracy a kapitałem, w którym wszystkie metody będą dozwolone.

Czy Hollande skapituluje, czy wycofa się z szumnych zapowiedzi i odda władzę sektorowi prywatnemu? A może okaże się bezradny? Czy będzie chociaż próbował dokonać tego co z pozoru niemożliwe?