Zadaję sobie to pytanie w chwili, w której wojna obchodzi już tylko
nielicznych. Około dwóch tysięcy osób protestowało dziś w USA przeciwko
szczytowi NATO. Większość z tych osób to członkowie ruchu Occupy Wall
Street, stale włączający się w protesty tego rodzaju. Te wyjątkowo
skromne protesty antywojenne mogą świadczyć o kondycji światowego ruchu
pacyfistycznego i alterglobalistycznego. W krajach takich jak USA, czy
Wielka Brytania społeczeństwa zostały całkowicie zdominowane przez
polityczny imperializm i przyuczone do życia w świecie ciągłej wojny.
Współcześnie, dominacja polityczna imperializmu jest w Stanach totalna i
całkowita. A przecież nie tak dawno (bo w latach 60-tych) ruch
hippisowski był w stanie zorganizować prawdziwie masowe, spektakularne
protesty. Na dziś wydaje się to niewykonalne. Hipisi stanowili olbrzymi
ruch masowy, jaka była jego geneza? Hipisów zasilał bunt dzieci z
konserwatywnych domów. Ta młodzież wychowywana była w duchu
chrześcijaństwa, który z wiekiem dorastania okazywał się fałszywy i
złudny. Pragnienie autentycznych więzi międzyludzkich, miłości i
prawdziwych uczuć podszyte było specyficzną niby-religijną mistyką,
której ton nadawał autentyczny humanizm. W tamtych czasach humanizm i
zwrot humanistyczny wypływał z rozczarowania konserwatywnym życiem i
jego zbójeckimi politycznymi metodami, kontrast tworzony był przez
specyficznie naiwną moralność i prawdziwie bezlitosną praktykę życia
społecznego. Obecnie metody, które niegdyś wywoływały oburzenie stały
się normą i codziennością.
A zasługę tę przypisać można szalejącej propagandzie oraz klęsce ruchów
pacyfistycznych i humanistycznych, w których przerwana została łączność
pokoleniowa. W efekcie wojna została zorientalizowana[1]. Pojęciem
"wojny" posłużyć można się dziś jedynie w stosunku do mieszkańców
Zachodu i krajów pierwszego świata. Te same działania i praktyki
wykorzystywane w krajach trzeciego świata, np. na Bliskim Wschodzie
nazywane są „interwencjami „lub „misjami pokojowymi”. Wojna straszy więc
nadal, ale dopóki nie dotyczy ona nas nie będzie się nią nazywać.
Dlatego pomimo dziesiątek tysięcy mordowanych ludzi w Iraku i
Afganistanie każdy zaczepiony na ulicy przechodzień stwierdzi, że żyjemy
w czasach pokoju.
Skutecznie wyhodowana znieczulica wojenna posiada swe źródła w
interesach i silnym imperializmie społeczeństw pierwszego świata. Wojny
kierowane do zewnątrz, nie ważne jak bardzo brutalne i krwawe, znajdują
się w kręgu ekonomicznego zainteresowania obywateli krajów zachodnich.
Czerpanie zysków z kolonialnych wypraw ma swoją długą historię, podobnie
ma się rzecz z przekupywaniem europejskiej klasy robotniczej częścią
zysków z tych wypraw. Można więc paradoksalnie stwierdzić, że Stany
Zjednoczone i Europa stają się coraz bardziej konserwatywne. W kulturze
pozornej dokonują się kolejne przełomy na poziomie swobód obyczajowych,
liberalizmu politycznego i szeroko rozumianego równouprawnienia.
Najważniejszy szczegół tkwi jednak w tym kogo dotyczyć mogą tworzone,
nowe swobody. W tym właśnie miejscu do głosu dochodzą sławne "prawa
człowieka", zmodyfikowane o reguły pozbawiania tych praw skojarzone z
prowadzeniem działań wojennych. Zachód do perfekcji opanował nadawanie i
odbieranie ludziom rangi Człowieka, odgradzając się jednocześnie od
wszelkich swobód i praw, które dotyczyć mogłyby innych niż
kapitalistyczno-liberalne społeczeństwa. „Prawa człowieka”[2] działają w
kapitalizmie na podobnej zasadzie co wolny rynek. W odróżnieniu od
wolnego rynku (który prawdziwie „wolny” jest jedynie w państwach
podbitych i skolonizowanych, gdzie „wolnością” staje się swoboda
gospodarcza drapieżnika-zachodniej korporacji) prawa człowieka
obowiązują nie do zewnątrz, tylko do wewnątrz, dotyczą wyłącznie
pierwszoświatowego kapitalizmu i obywateli żyjących na jego zasadach.
Triumf imperializmu to dehumanizacja i kryzys kultury humanistycznej, to
także klęska projektu i ideału socjalistycznego człowieka. Ludźmi są
dziś wszyscy mieszkańcy planety Ziemia – z wyjątkiem tych, którzy
zostaną w następnej kolejności zaatakowani przez USA i ich sojuszników.
Tylko radykalnie lewicowy ruch polityczny byłby w stanie odwrócić ten
stan permanentnego imperializmu i orientalizacji wojny. Mam jednak
wątpliwości co do tego, czy taki ruch ma obecnie w ogóle szansę powstać w
jednym z krajów Zachodu. Aby stworzyć w polityce nowe warunki i
prawdziwie emancypacyjny kontekst społeczny potrzebna byłaby fala, które
całkowicie zaprzeczyłaby dotychczasowym praktykom stosowanym przez
kraje pierwszego świata. Słabe i egoistyczne, pozbawione (często
naiwnej, acz pięknej) niby-religijności humanistycznej, buntujące się
klasy średnie nie przedstawią nowego projektu społecznego, nie posłużą
się też odważnym wartościowaniem, które mogłoby definitywnie wykluczyć
klasy te ze współuczestnictwa w kapitalistycznym życiu.
Usiłując odpowiedzieć sobie na tytułowe pytanie musimy zdać sobie więc
sprawę jak trudno jest dziś nie być imperialistą i jak trudno jest
sprzeciwić się wojennej logice systemu - kapitalizmu wojennego. By nie
być w Europie imperialistą należy się wręcz zrzec obywatelstwa
(przynajmniej kulturowego). Albowiem w świecie bez imperializmu nie giną
tylko rzeczy „złe” jak bomby kasetowe, trupy, czy przemoc – giną też
rzeczy „wspaniałe” – takie jak tania ropa naftowa, duże zyski zachodnich
firm i płynące z nich podatki , czy anglojęzyczne hity na listach
przebojów.
W walce o świat bez wojen i imperializmu zostawiliśmy Irakijczyków,
Afgańczyków, Palestyńczyków… samych, organizując co najwyżej smsowe
akcje charytatywne i wzruszające raporty z obszarów dotkniętych
konfliktem. Ten kult bezbronnych ofiar zdaje się jednak ofiarom nie
pomagać…
Pytanie pozostawiam otwarte.
[1] Za Edwardem Saidem orientalizację rozumiemy jako proces naznaczania
tego co zewnętrzne, zamknięte i dzikie w porównaniu do świata Zachodu. W
stosunku do orientu przestają się liczyć prawa respektowane w pierwszym
świecie, w niepamięć odchodzą normy i wszelka "europejska moralność".
Jerzy Kochan poszerzając pojęcie orientalizacji zwrócił uwagę, że
podobny proces możemy obserwować także w przypadku ocen ruchu
socjalistycznego i komunistycznego - lewicowe treści są naznaczane jako
rosyjskie, wschodnie i dzikie - dzięki czemu skutecznie kryminalizuje
się i wypycha je poza nawias społecznej rzeczywistości.
[2] Szeroko o polityce praw człowieka i praktyce dehumanizacji ofiar pisze w swoim tekście Étienne Balibar - http://nowakrytyka.pl/spip.php?article310
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz