Szukaj na tym blogu

niedziela, 21 sierpnia 2011

Unikultura

Tożsamość kulturowa współczesnego człowieka staje się równie plastyczna co dzisiejsze elastyczne warunki zatrudnienia. Kultura popularna, z jaką stykamy się we współczesnym świecie, jest bytem bezkształtnym. Popkultura wchłania wszystko i rozrasta się bezustannie o kolejne obszary - te, które przez wiele lat, wieków zarezerwowane były dla obszaru kultury wysokiej. Mamy transmisje opery w kinach, wątki abstrakcyjne w kreskówkach, filozoficzne komiksy i wiele innych fuzji, które przekształcają kulturę masową w kulturę transklasową. Ta transformacja jest jednak bez wątpienia złudna - co zaraz postaram się udowodnić - a także dokonywana w ramach systemowej transformacji kultury jako takiej.

Internet, nowoczesne technologie informacyjne, encyklopedie internetowe zmieniają przestrzeń kultury i nauki. Człowiek-cyborg podpięty do tabletu, z bezustannym dostępem do internetu i jego zasobów przestaje być magazynem wiedzy - zamiast tego przekształca się w przekaźnik znaków pobieranych z internetu zgodnie z chwilową potrzebą. Dziś, gdy cytaty z Szekspira nie są już owocem intelektualnego wysiłku i pracy pamięciowej a jedynie kwestią wprawnej obsługi wyszukiwarek internetowych rola człowieka i rola edukacji oraz kultury ulega przemianie. Człowiek stał się nośnikiem siły roboczej, która plastycznie, w zależności od potrzeby, wyposażana jest w konkretną wiedzę i wywodzące się z niej zdolności. Mamy okazję obserwować bezprecedensowe zjawisko unifikacji kulturalnej. To swoiste ujednolicenie współpracuje z całokształtem systemu politycznego i ekonomicznego współczesnego zachodniego kapitalizmu i towarzyszy temu szereg zjawisk.

Wszelka kultura jest dziś absorbowana i uprzedmiotowiona przez kapitalizm. Awangarda, kultura opozycji politycznej oraz jaskrawy kontrast między kulturą wysoką i masową giną, tracą na znaczeniu na korzyść transformacji całej przestrzeni kultury na poczet wykorzystywania jej w zaistniałych i zastanych już systemowych realiach. Jednowymiarowa przestrzeń nauki i sztuki jest zabezpieczeniem przez system potencjalnie niebezpiecznych treści. Wszelka wiedza zdaje się pokojowo współistnieć w 'apolitycznej' nowoczesności. Jednocześnie ideologia liberalna ingeruje w coraz węższe obszary kultury, tę wrogą skazując na śmierć z niewypłacalności a własną ograniczając do niezbędnego minimum i zastępując ją 'logiką rynków'.

Transformacja, która się dokonuje nijak nie zaciera jednak klasowego charakteru współczesności. Kapitalizm czyni kulturę masową przestrzenią wspólnej egzystencji kapitalistów i pracowników najemnych tworząc z tej unikultury przestrzeń, w której powszechny dostęp do wiedzy, wszelkich dziedzin nauki i kultury nijak nie zagraża już specyfice systemu - wręcz przeciwnie, powiela go i udowadnia jak wszechstronnie wyposażona w źródła może być 'naturalnie kapitalistyczna' współczesność. Ten sam program rozrywkowy ogląda przedsiębiorca i pracownik z umową śmieciową w jego przedsiębiorstwie, jest to proces maskujący przynależność klasową a także proces wybitnie pragmatyczny, który oszczędza na produkowaniu przedstawicieli obu klas. W systemie, w którym właściciel i robotnik kapitałem kulturowym nie odbiegają od siebie zanadto jest także możliwa o wiele większa dynamika rynkowa - nie trzeba już bowiem produkować przez kolejne dziesięciolecia potomków współczesnych rodów Buddenbrooków, wystarczy zamiast tego sięgnąć po człowieka z ulicy i obdarzyć go zwycięskim kuponem Lotto, kapitałem.

"Dyktator mówi „zamknij się”, demokrata – „gadaj zdrów”" - zauważył kiedyś w jednym z wywiadów Woody Allen. Teraz jednak jesteśmy już w stanie nakreślić perspektywę nowej dyktatury, tyranii kapitalistycznych demokratów, w której wszyscy "gadają" na próżno a system i tak działa i samodzielnie się reprodukuje. Ta dyktatura/kultura sprzyja wręcz wielości opinii i głosów, tłamsi jednak każdą próbę zaistnienia antagonistycznej formacji politycznej. W świecie unikultury sprzeciw z pozycji kultury staje się coraz bardziej niemożliwym - lecz jednocześnie w świecie tym ulega obnażeniu i nagi w swej, mówiąc językiem filozofów, bezpośredniej empirycznej naoczności, staje się fakt klasowych podziałów. Dawniej ruchy politycznego oporu prezentowały alternatywną aksjologię i ideologię - teraz, na przykładzie wydarzeń w Londynie, do głosu dochodzi czysta przemoc wynikająca z obnażonych różnic majątkowych. John Locke stwierdził kiedyś, że damę i dżentelmena poznajemy po zachowaniu - współcześnie kultura pana nie odbiega zanadto od kultury niewolnika, ale bezdyskusyjnie oczywistym jest, kto jest "panem": ten, który będzie miał droższy samochód.

4 komentarze:

  1. Niestety, teraz najlepiej, aby wszystko było łatwe i szybkie. To pewnie przez tę neurotyzację i hipochondryzację społeczeństwa. Nikt nie chce być poza nawiasem, więc dostosowuje się do wymogów: być wydajnym przeciętniakiem. Właściwie, słusznie zauważyłeś, masowa kultura zatacza co raz szersze kręgi, i dlatego mamy do czynienia z nawrotem religii na zachodzie i z upowszechnieniem filozofii (wszyscy teraz czytują Cortazara) . Co jest też, oczywiście, jakimś upozorowaniem. Wątpię, żeby większość zdawała sobie sprawę, o co tak naprawdę chodzi, a taka komercyjna religia ma na celu jedynie płytką kompensatę tego, z czego rezygnujemy, lub co zdusić jesteśmy zmuszeni (chodzi mi o jakiś rodzaj niepokoju) {http://www.youtube.com/watch?v=CgaZ8gEJOTQ}

    Nie chcę tu niczego wyrokować, (dysponuję jedynie wizjonerskimi tekstami z lat 70.-straszny wstyd), ale chyba jeśli tak dalej pójdzie, to zostaniemy pozbawieni wszelkich indywidualności, z informatykami na czele?

    OdpowiedzUsuń
  2. Miło mi podjąć polemikę z szanowną czytelniczką :)

    Indywidualności zawsze raczej pojawiały się dopiero z perspektywy historycznej... dla nas indywidualnością jest Godard, ale nowa fala francuska miała 10 innych, wartych uwagi twórców-reżyserów... Byłbym bardzo ostrożny w tęsknocie za indywidualnościami - teraz mamy do czynienia z kulturą indywidualizmu, gdzie każdy ma być sobą, być oryginalny i niepowtarzalny... to oczywiście forma maskowania faktu, że mamy do czynienia z kulturą wielowców, wielkiej masy...

    Kultura masowa jest dobrym narzędziem badawczym, które poręczne jest szczególnie w analizach gospodarczych...

    Jeśli chodzi o tęsknotę za czasami historycznymi i tęsknotę za 'moralną epoką' jaką często wyrażają analitycy i publicyści religijni to tutaj można się spierać... być może ta kultura masowa ma w sobie więcej ze sprawiedliwości społecznej, jakkolwiek nie byłaby straszną i pozbawiającą poprzez tą presję 'bycia sobą' swobody osobistej...

    OdpowiedzUsuń
  3. aha... o tym nie pomyślałam. Sprawiedliwość społeczna większa, bo możliwości bycia indywidualnością są większe.
    Jednak nadal mi się wydaje, że hasło "bycia sobą" pociąga ze sobą skutki w samotności.
    A poczucie bycia indywidualistą skutkuje w postawie roszczeniowej. Sęk w tym, czy to dobrze, czy źle. Najbardziej znaczącym problemem, który tu jest widoczny (w kulturze masowej indywidualistów) jest, tak mi się wydaje, nadmiar chęci bycia traktowanym lepiej, niż się to reprezentuje samym sobą lub swoją pracą.
    Najgorszym skutkiem szerokich możliwości bycia sobą, staje się przeistoczenie w przymus bycia kimś. Znają to bardzo dobrze dzieci ambitnych rodzicow, które są pozbawiane możliwości rozwoju poprzez zabawę, a czas ich wypełniony jest wymyślnymi zajęciami dodatkowymi. Poprzez wystawianie swojego dziecka w konkursie 'najlepszy rodzic', skutkuje zaburzeniami lękowymi i nerwicami, ale żebym mogła się o tym wypowiadać, to powinnam najpierw wybrać się na psychologię.

    Pozdrawiam, mi również jest miło :)

    OdpowiedzUsuń
  4. PS: a teraz najlepsze:
    ja też jestem tym osobnikiem, który kompensuje kompleksy w pozornym byciu indywidualistą, i nie mam ku temu żadnych racjonalnych przesłanek, żeby się tak wymądrzać. :)

    OdpowiedzUsuń