
Odnosząc się do kampanii ze smutkiem stwierdzić należy iż polega ona obecnie wyłącznie na wyścigu zdolności jak najczęstszego wypływania na powierzchnię w przestrzeni medialnej. Debat nie ma bo nie ma potrzeby dyskusji nad programami, których możliwe nawet, że poszczególni kandydaci nie opanowali w stopniu wystarczającym do rozmów. Programy są schowane, bezużytecznie walają się po szafach a wszyscy pozują jedynie do zdjęć "stawiając na ludzi młodych" i "chcąc jak najlepiej dla Polski". Aż strach pomyśleć jaki lincz mógłby spotkać obserwatora, który odważyłby się zapytać szanownych chociażby o definicję tak często wymienianej monolitowej Polski.
Tak jak reklamy parówek w kinach przed filmami polityka przeistacza się w powierzchowną namiastkę swojej definicji opartą na prostej symbolice obligując widownię tylko do funkcjonowania na zasadzie nieszczególnie wiążących deklaracji. Coś jest "upolitycznione" a więc złe albo "niepolityczne" a więc dobre. Te granice będą polem walki dla czegoś co wytworzy sobie większość na bazie której redefiniowana będzie płaszczyzna tego co dozwolone i tego co dozwolone nie będzie, najlepiej obwiniając za wszystko mordercze kolejki w PRLu i działającego zza grobu Stalina ręka w rękę z Putinem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz