Szukaj na tym blogu

sobota, 6 lutego 2010

Wartości w obliczu kryzysu

Czymże jest obecna scena polityczna Polski, i krajów Unii Europejskiej, jeśli nie niewielkimi rozbieżnościami na tle większej, szerszej zgody. Zarówno środowiska prawicy - u tych skrajnych i nawet liberalizujących jest to widoczne gołym okiem, jak i partie centrum, oraz niemalże wszystkie partie tzw. Lewicy Europy [czy też socjaldemokracji], połączone są powszechną zgodą co do jedynej słusznej, obieranej przez wszystkich dochodzących do władzy na wysokich szczeblach wizji polityki czy kursu polityki zagranicznej.

Zasadniczo, najbardziej wymownym jest wybór Baracka Obamy na prezydenta. Jakakolwiek jego ideowa strona, która przynajmniej powierzchownie powinna przybierać formę centrolewicową, przechodzi w wizerunek wręcz nacjonalistyczny. Gdy usłyszymy, że Prezydent Obama, w wywiadzie skierowanym do pop odbiorcy, głosi, iż USA to najlepszy i posiadający największą słuszność kraj na Ziemii, nie reaguje kompletnie nikt.

Świat w obecnym wymiarze, dla człowieka UE czy USA, kończy się najdalej na Polsce, dalej pozostając bezkształtną masą, którą porównywać można w łagodnym wydaniu do skrajnie odmiennej egzotyki, niczym ananasa w stosunku do jabłek, gdzie jeszcze, pojawić może się przynajmniej szacunek dla odmienności. Najczęściej wszystko wpada jednak w szeroko zakrojony rasizm kulturowy, przez mnożenie wirtualnych różnic, poprzez wyolbrzymianie kontrastów czy obrazowanie wschodu jako czegoś jeśli nie złego u podstaw, to przynajmniej na tyle odmiennego, że nie nadającego się miejsca do życia dla każdego "Człowieka Zachodu", a w domyśle "Człowieka Normalnego".

Ciężko bowiem wyobrazić sobie, by duch demokracji, zatryumfował na skalę światową. Sterylny Zachód, zdaje sobie sprawę, że gdyby za klaśnięciem w dłonie, ustrój świata zmienił się w weryfikowalną demokrację, to przypuszczalny "Front Zjednoczenia Zachodu" zgarnąłby w najlepszym wypadku 20 procent udziału w światowym parlamencie.

Wydaje się, że kompletnie nienaruszalną jest dominacja tego typu języka, i tego typu postaw, strachu, wrogości i niezrozumienia. Łatwo jest sobie wtenczas wyobrazić, że konkretne grupy i osoby o największych korzyściach z obecnego układu, nie zawahają się kompletnie przed niczym, by tą "uduchowioną", pełną fikcyjnych wartości Europę i bogaty Zachód utrzymać zdala, od kontrolowanej przez siebie reszty świata. Internacjonalizm czy Kosmopolityzm, wydaje się w zaniku, co światlejsi liberalni, bądź umiarkowani obywatele, rozszerzyli swe szerokie pojęcie do granic możliwości, zatrzymując się na Unii Europejskiej, i ani kroku dalej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz