Szukaj na tym blogu

piątek, 23 kwietnia 2010

Lewicowa Gospodarka

Koniecznym jest by Lewica powróciła do korzeni programowych sprzed lat. Wszystkie do pewnej chwili reprezentowane treści o charakterze socjalnym zostały boleśnie i przewrotnie [na przykładzie losów "Solidarności"] wyparte bądź przykryte łatą stalinizmu czy nawet hitleryzmu gospodarczego, gdzie podmiot jest zniewolony [czyt. uniemożliwia mu się najpiękniejszą dążność do rozwarstwienia społeczno-ekonomicznego]. Najpiękniejszym przykładem, szeroko ostatnio omawianym wydaje się być chwilowo feminizm.

Jedynym obecnym w środkach masowego przekazu feminizmem pozostaje ten "bezpieczny". Bezpieczny systemowo, w którym obowiązuje debata sięgająca najdalej parytetów a gdy przyjdzie co do czego niejednoznacznym będzie nawet sprzeciw wobec zwalniania kobiet z pracy gdy te zajdą w ciążę. To jasne, że takie persony jak Magdalena Środa czy Henryka Bochniarz gdy już zbaczają w feminizm nie zajmą się problemem biedy, opieki zdrowotnej czy relacji z kościołem i systemowego parcia na (obie) płcie, ich wspólnym językiem jest "kobieca przedsiębiorczość", najdalej kwestia parytetów na listach wyborczych. Parytety tu rozpatrywane są rzecz jasna czysto wirtualnie - i nie chodzi o możliwość ich realizacji tylko rzeczywisty skutek - jedynym bowiem będzie prawdopodobna większa obecność kobiet ze świata polityki w sejmie. Najbardziej podejrzliwa strona mojej intuicji każe mi domyślać się jaka w tym korzyść? Ano korzyść obecności nieco więcej płaszczyzny dla sfeminizowanego lobbingu gospodarczego w sejmie. I choć parytety podobają mi się to tak jak całość społeczna nie mogą być abstraktem, a jedynie elementem systemowych rozwiązań problemów o wiele szerszych.

Zepchnięto lewicę w marginalizację programową. O tyle o ile za partiami jak PO i PIS choćby fasadowo stoją konkretne wartości, to lewica Polska planowo została zupełnie odsunięta od jasnego stanowiska w kwestii gospodarczej. Przyjmując warunki tej postępująco liberalnej gry dla indywidualnych krótkotrwałych korzyści liderzy lewicy pozbawieni zarówno tożsamości historycznej, zaplecza teoretycznego jak i charyzmy oddali pole dla dyskursu publicznego farsie jaką jest - wieczna - wydawałoby się nienawiść dwóch tak przecież podobnych do siebie partii. Czy Lewica, jeśli jeszcze zachowuje własną autonomiczność powróci do meritum swego jestestwa jakim jest socjalny i interwencyjny gospodarczo głos ekonomii? Czy też miejsce to zastąpi populizm partii innych skrzydeł, lub pojawi się miejsce dla niebezpiecznych neonacjonalistycznych ugrupowań? Jedno jest pewne, postępujące bezrobocie, bieda bezsprzecznie wytworzą zapotrzebowanie na taki język.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz