Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 3 stycznia 2011

Białoruś - co to ma do nas?

Jesteśmy konfrontowani z wizerunkiem Łukaszenki i dyktatury na Białorusi każdego dnia gdy tylko obcujemy z chociażby samymi Wiadomościami TVP 1. Łukaszenko zabił demokrację, rządzi z woli własnej i bezpieki, przeczy Europejskim wartościom, prawdopodobnie także kościołowi, więzi lub morduje prawdziwych Białorusinów którzy walczą o wolność kraju, nienawidzi szczerze Polaków i ich wolnego kraju oraz prawdopodobnie pod groźbami czai się jego plan wywołania wojny z Polską chociażby tylko po to by zniszczyć tę żyjącą utopię tuż za swoją zachodnią granicą by jego ciemiężeni obywatele nie mieli już ku czemu spoglądać z nadzieją na przyszłość. Prawdopodobnie Łukaszenko ma coś wspólnego z Koreą, Rosyjskością, Komuną, Socjalizmem, Innymi, Tamtymi, jest najgorszym wynaturzeniem spośród zagrażających nam i poprzez to należy się mu bezwzględny opór każdego z Polaków. Gorzej gdyby go nie było, potrzebny byłby wtedy najpewniej inny Łukaszenka, a ten jest tak rozkosznie w pobliżu.

Skoro już mamy jasną perspektywę jaką forsuje nam nasze bardzo zgodne w tym wypadku "wolne dziennikarstwo", warto zapytać jakim celom służy tak stanowcza postawa i skąd ona pochodzi. Białoruś jak w pierwszych fragmentach opisana każe syntetyzować nam po pierwsze: naszą rzeczywistość za demokratycznie obraną, przodującą względem zniewolonych modeli orbitujących poza nawiasem naszej kultury ekonomicznej która ma nieść wolność a po drugie piętnować inną formę ekonomicznej zależności niż nasza. Postawa agresywnego dziennikarstwa na zlecenie wykonującego brudną robotę nie ma nic wspólnego z głosem empatii, postawą mędrca czy postawą chrześcijańskiej opiekuńczości względem słabszych i uciśnionych. Czy dziennikarz w TVP1 mówiąc o dyktaturze i zniewoleniu na Białorusi mówi coś o współczuciu, czy ta treść budzi w nas instynkty zrozumienia? Nie, jawnie wyraża się wrogość. A skoro wyraża się wrogość, powinna zapalić się w głowie każdego obserwatora będącego pod wpływem tej propagandy lampka ostrzegawcza. Dlaczego promuje się agresję, w stronę czegoś co nie tylko nie powinno nam zagrażać skoro jest jawnie gorsze, zniewolone i naznaczone ciągłym cierpieniem? Czy gdy mówię o tak nierealnej obecnie konstrukcji jaką byłaby w naszym środowisku dziedziczna monarchia potrzebuję argumentów do podjęcia krytyki, czy powszechnie moje stanowisko zostanie zrozumiane gdy tylko porozumiem się z odbiorcami za pomocą przekazu symbolicznego?
Model plemiennej władzy rdzennych Afrykańczyków gdy wspomniany obecnie - figuruje jako egzotyka i inność a nie alternatywa [zagrożenie] - i dopiero to wyłączenie odczucia zagrożenia ze strony kontrsystemu dla naszego systemu otwiera furtkę do postaw opiekuńczych, z reguły skazanych jednak na dominację tej struktury która jako pierwsza rozpozna drugą jako brak zagrożenia a więc zlekceważy dialektycznego oponenta. Opuszczamy ten krótki wywód ze świadomością potrzeby Białorusi w układzie Polskiej rozwarstwionej struktury społecznej. "Hej! Jest źle, ale była Katastrofa Smoleńska, Białorusini są obok, trzymamy się razem!" - tak rozbrzmiewa podświadomość odbiorców - izolując rzeczywistość z domeny publicznej. Język narodowy dla tych którzy nie mają niczego. "Zostawmy pieniądze dla milionerów" - mogłaby się odzywać na zakończenie podświadomość chóru społecznej masy.

Skoro wiemy już, że zarówno Białoruś jak i Korea - klasie pracującej i zdecydowanej większości nie zagrażają, nie szykują się one do straceńczej wojny nuklearnej z 3/4 neoliberalnego świata, ani nie zestrzeliły z samolotem prezydenta by przybić piątkę z szatanem, warto zapytać co to ma do nas? Co w bardziej materialistycznie wykłada się na pytanie: kto wykłada szmal na tą propagandę? Niestety odpowiedź nie jest tak prosta - tak jak i nie jest prosty gąszcz interesów ekonomicznych i symbolicznych oraz propagandowych stojących za każdą operacją. Zacznę od tego co pewne i ominę konkretne operacje finansowe [zostawiam jednak tą świadomość w czytelniku, że za każdym wypowiedzianym słowem "komuch" rzuconym z oszczerstwem, gdzieś tam porusza się rozgrzeszony milion dolarów z konta na konto]. Wspomniałem o odmienności modelu ekonomicznego Białorusi, jest to kraj który sili się na autonomię podejmowanych wyborów. Podpisuje umowę z niepopularną [z podobnych względów] Wenezuelą o wymianę gospodarczą, ma rosnące kontrakty z Chinami, skrótem: Łukaszenko aspiruje do [z pozycji realnie kraju na skraju drugiego świata] samodzielności i rywalizacji decyzyjnej z zachodnim dyktatem korporacyjnym. Nie będę bezpośrednio wartościować kolejnych z tendencji i sojuszy ekonomicznych. Tak samo jak Polska w pewnym momencie poszła na sojusz z USA i stała się - cytuję - "Izraelem Europy", tak i Łukaszenko podjął decyzję za którą stoją na pewno materialne korzyści, decyzję która sabotuje interesy konkretnych zachodnich kapitalistów - ci z kolei posiadają "wolną amerykankę" w wywieraniu wpływu na ośrodki mediów publicznych w naszym kraju. Jesteśmy wobec tego silnie konfrontowani z modelami ekonomicznymi, w swoim mniemaniu Neoliberalizm daje nam do wyboru: faszyzm (lub co komiczne także komunizm w Polskim prawodawstwie od niedawna) [w jego rozumieniu próby polityki izolacyjnej] lub wolny rynek [tożsamy z naturalnością w rozumieniu Neoliberałów] który kończy się w praktyce totalitaryzmem akumulującego się szczelnie kapitału w rękach nielicznych. Łukaszenko pozornie rzeczywiście prowadzi politykę izolacjonistyczną - jednak tylko pozornie - bo ciężko przecież rosnące ożywienie gospodarcze z Chinami nazwać izolacjonizmem, ciężko też wyobrazić sobie rzeczywisty kraj dotknięty koherentnym izolacjonizmem - na czele z Koreą Północną która w profesjonalnym wydaniu reklamuje swoje enklawy gospodarcze dla przedsiębiorców z Polski na stronie swojej ambasady.

Koherentny izolacjonizm nie może być traktowany poważnie. Jeśli odniesie sukces i tak zostanie włączony w globalną sieć zależności, tzn. jeśli wygra - będzie musiał ponieść klęskę. Tym samym dochodzimy do rywalizacji ekonomicznej, nie jednak tak prostej jak Zachód kontra Wschód ani USA kontra Chiny gdyż zgodnie z regułą międzynarodowego kapitału te gospodarki przenikają się do stopnia gdzie pozycję ustala się z sekundy na sekundę po notowaniach na Wall Street i gdzie ostatnią instancją są karabiny maszynowe żołnierzy... Na koniec krótko o polityce wolnościowej która sprzyja piętnowaniu wroga. Bicie żon, brak wyimaginowanej miejscowo wolności słowa, wszystkie luksusy zachodnich państw, są... luksusami zachodnich państw, a więc państw bogatych. Do tego szczelnie osuszonych z anty kapitalistycznych czy reformatorskich klasowo naleciałości. Debata na temat "jak pomagać?" nie ma nawet szans zaistnieć w tak sprawnie operującej kategorią obcości sferze publicznej. Jestem tolerancyjny - tak fałszywe sformułowanie nie przeniknie podmiotowej perspektywy, system sam za nas a raczej nami dodaje na wtóre - A więc nam nie zagrażasz, ale tylko spróbuj! Paradoksalnie wynika iż to jawna wrogość może wskazywać na bliższą korelację niż przyjaźń. Białoruś pada ofiarą słabości Polski i łatwości z jaką przy pomocy braku jakiejkolwiek zdolnej do opozycji grupy wewnętrznej przejmuje ona mając go za własny interes bezwzględnego kontrsektora finansowego. W rozmowie z dziennikarzem potwierdziłem możliwość istnienia domniemanego prześladowania opozycji w Białorusi, poprosiłem jednak by zastanowił się nad listą krajów w których takie okropności zupełnie nikogo nie interesują. - no tak, ale czy to znaczy, że mamy o TYM nie mówić? - odrzekł. - zwłaszcza jeśli tak dobrze płacą. - dodałem za niego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz