Szukaj na tym blogu

czwartek, 8 marca 2012

O walce o prawa kobiet

102 lata temu w Kopenhadze podczas II Międzynarodowego Zjazdu Kobiet Socjalistek ogłoszono dzień 8 marca Międzynarodowym Dniem Kobiet.

Sytuacja kobiet w realiach neoliberalnego kapitalizmu jest zła. Dopóki nie podejmą pracy zarobkowej stają się coraz bardziej zależne od partnera, kiedy zaczną już zarabiać muszą pogodzić się z niższymi stawkami, gorszymi stanowiskami i wieloma poważnymi przeszkodami. Opiekuńcza i wychowawcza rola państwa podlega nieustannej rozbiórce. Dopiero bardzo wysokie zarobki pozwalają na luksus posiadania pomocy domowej, opiekunki i niani (czyli również przede wszystkim kobiet, w roli taniej siły roboczej, zwyczajowo nawet pracującej na czarno). Kobieta, matka pozostawiona jest samej sobie, jej dziecko staje się wyłącznie jej zmartwieniem i przestaje być obiektem społecznej troski. Udziałem kobiet staje się wiele wymagających fizycznie i rujnujących zdrowie zawodów, ich życie to pasmo trudności, z którymi zmagają się w osamotnieniu. Nasz nowoczesny neoliberalizm wojuje z kobietami także przy pomocy kłamstw. W imię fałszywie pojmowanej równości i egalityryzmu zrównuje się wiek emerytalny kobiet i mężczyzn, zwalcza się zasady ochrony kobiet w pracy. Wszystko weryfikować ma rynek, rynek dla którego macierzyństwo staje się nieopłacalne, którego nie interesuje olbrzymi wysiłek milionów matek, który korzysta na okazji i bezwzględnie obniża cenę pracy kobiet z uwagi na "zagrożenie dzieckiem" - będące jednym z największych koszmarów wyzyskiwaczy, pracodawców.

Urynkowienie, neoliberalne równouprawnienie i brak ingerencji państwa oznacza rynkową weryfikację popytu na siłę robocza kobiet, rynkowy sąd nad dziećmi i bezwzględny wyzysk. Neoliberalizm pragnie jak najtańszych dzieci, by to osiągnąć rynek ingeruje nie tylko dokonując demontażu praw socjalnych, ale także forsując nową wizję partnerstwa i związków. W obecnym systemie bardziej opłacalny jest import odchowanych pracowników zza granicy, niż właściwa opieka i troska o własnych obywateli i ich rodziny. Związki przestają być bezpieczne, międzyludzka więź, miłość i partnerska opieka nad dziećmi przestają być możliwe. Wizję szczęśliwej rodziny zastępuje wizja rodziny bogatej. Uelastycznione rodziny w każdej chwili trafić mogą na rynkowy śmietnik, a każda bieda, nędza i kryzys zawsze najbardziej doświadczy niesamodzielne w liberalizmie kobiety. Zamiast zapewniać bezpieczeństwo system zmusza partnerów do wielkich wyrzeczeń. Rodziny stają się osaczone koniecznością panicznego zarobkowania. Dzieci pracowników najemnych i robotników są w neoliberalizmie obiektem oszczędności i poligonem testowym dla kolejnych cięć. Ubóstwo rodzin to ubóstwo kobiet, to ich lęk i samotność. W kapitalizmie ostatkiem nadziei stają się modły o umowę śmieciową. Ostatecznie kobieta staje się w kapitalizmie prawdziwie wolną dopiero w trybie 16 godzinnego wysiłku na dobę.

Równie opresyjna w kapitalizmie jest kultura. Żyjemy w systemie, który ciało czyni towarem. Zarówno kobiety jak i mężczyźni stają się podmiotem wymiany pieniężnej, ciało i seks stymulować ma popyt, pobudzać konsumpcję i wprowadzać kapitalistyczną niewolę na poziomie biologicznej pożądliwości. Ten model to niewola i upokorzenie dla obu płci, dla całego gatunku ludzkiego. W neoliberalizmie, w którym kobieta kosztuje mniej od mężczyzny jej ciało staje się osiągalnym dla innych środkiem do własnej satysfakcji, pomostem dla realizacji marzeń i zachcianek osób bogatszych. Bieda, urynkowienie wszystkich aspektów rzeczywistości odsłaniają okrucieństwo kapitalizmu, w którym kobieta jest tańsza, a macierzyństwo to jej balast, który zabierany jest na pokład rodziny przez najbogatszych mężczyzn. Kiedy kobieta decyduje się na pracę i odnosi sukces, jej sytuacja wcale nie wygląda lepiej - w rzeczywistości społecznej takie kobiety pozostają wyjątkami, które służą za usprawiedliwienie nędzy pozostałej, druzgocącej większości i często same muszą prześladować inne kobiety wzmagając kapitalistyczną konkurencję i opowiadając się za cięciami socjalnymi; w sferze kultury bogate kobiety dalej pozostają w świecie towarów, a ich obcowanie z innymi ludźmi w kulturze to nadal obcowanie konsumenta z towarami na półce sklepu mięsnego.

Nie praca wyzwoli kobiety, ale prędzej brak jej konieczności. Sytuacja, w której część "feministek" triumfuje i chwali pomysł zrównania wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn jest dowodem na to, że wolność dopiero w kontekście społecznym nabiera swego prawdziwego znaczenia. Obecnie najważniejszym celem w walce o prawa kobiet i ich wyzwolenie jest właśnie zwiększenie roli państwa i uspołecznianie procesu wychowania. Bezpłatna, powszechna opieka przedszkolna, darmowe i publiczne stołówki dla dzieci, państwowa opieka domowa, dodatki rodzinne, ulgi podatkowe - to wszystko da kobiecie w każdej sytuacji możliwość wyboru, pozwoli ją odciążyć. Dopiero w sytuacji, w której państwo będzie wspierało i umożliwiało kobietom zarówno sprawiedliwą pracę w domu jak i poza nim będziemy mogli mówić o wyzwoleniu kobiet. Ta możliwość wyboru odciąży kobiety, zlikwiduje przymus i sprowadzi decyzje co do obieranego modelu rodziny, rodzaju wychowania do indywidualnej woli kobiety. Pojawi się swoboda i prawdziwa wolność, która otworzy kobietom drogę do twórczej samorealizacji.

O prawa kobiet należy walczyć i jest to zarówno w interesie kobiet jak i mężczyzn. Wyzwolenie kobiet ma swoich potężnych wrogów. Tym pierwszym wrogiem, szczególnie w Polsce, jest kościół, który piętnuje i ubezwłasnowolnia kobiety sprowadzając je do roli posłusznych mężom gospodyń domowych[1]. Tym drugim wrogiem, obecnie trudniej rozpoznawalnym, jest neoliberalizm, który demoluje kobiety dzięki swoim agentom, kapitalistom[2]. Sprywatyzowana kobieta musi się opłacać, musi wyrzec się macierzyństwa lub cierpieć, a równość jakiej doświadczy to równość w byciu wyzyskiwaną wraz z mężczyznami. Kobieta w tej dwoistej rzeczywistości staje się karną, kontrolowaną i zindoktrynowaną, skazaną na kaprys męski lub kaprys klasy panującej. Walka o prawa kobiet to nie walka o prawo do bycia businesswoman i burżujką (one również są elementem aparatu terroru płci w kapitalizmie), ale o prawo do bezpiecznego, niekrępującego macierzyństwa, o prawo do samorealizacji, o wspólną, społeczną troskę o potomstwo i możliwość dokonania wyboru innego niż klęcznik/kopalnia.

To nie rynek ma weryfikować kobiety, lecz kobiety weryfikować mają rynek. Do tego niezbędne są zmiany, do tego potrzeba uspołecznienia, zmian w podatkach, zmian politycznych i odważnego działania. Celem jest kontrola i równość społeczna, pozwalająca na uzyskanie dla kobiet swobody wyboru. Efekty tego działania przyniosą ze sobą całościową zmianę stosunków społecznych i poprzez praktykę polityczną przywrócą feminizmowi jego doniosłe znaczenie, odbierając go systemowej nomenklaturze, która przy pomocy neoliberałów i minister Muchy usiłuje wprowadzić ten wspaniały ruch w ślepą uliczkę bezprzedmiotowego sporu o rodzaj wykorzystywanego na salonach języka.

[1] Odważna polityka prorodzinna w wydaniu kościoła mówi sama za siebie: http://fakty.interia.pl/religia/news/kosciol-upomina-sie-o-odwazna-polityke-prorodzinna,1769681
[2] Próbką neoliberalnego lobby są poglądy wyrażane przez Henrykę Bochniarz (która jest m.in zwolenniczką podnoszenia wieku emerytalnego), a także Magdalena Środa i jej stanowisko: http://www.se.pl/wydarzenia/kraj/profesor-magdalena-sroda-poniza-kobiety-w-ciazy_180890.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz