Szukaj na tym blogu

środa, 28 marca 2012

Spór o kulturę

"List ludzi teatru" ożywił debatę dotyczącą finansowania dramatu, a także komercjalizacji kultury i sztuki w ogóle. W liście czytamy - "Sprawą jest polski model teatru artystycznego..., którego istnienie jest obecnie zagrożone" i dalej "Żądamy więc szerokich, systematycznych konsultacji ze środowiskiem twórców teatru, żądamy debaty o finansowaniu teatrów w Polsce prowadzonej z perspektywy innej, niż perspektywa zysku. Teatr nie jest firmą/nie jest produktem, widz nie jest klientem. Nie rezygnujmy z artystów, rezygnujmy z niekompetentnych decydentów."

Sprawa wygląda poważnie. Środowisko dramatu przedstawia obraz sytuacji, w której teatr zostaje całkowicie sprywatyzowany. Przestaje być on własnością wspólną, społeczną - zostaje oddany w ręce menadżerów, specjalistów od trendów rynkowych i agentów. Kultura została w Polsce skomercjalizowana. Próżny trud artystów, którzy zdają się wierzyć, że rząd Platformy potrafi i zechce zachować się inaczej. Ceną za dofinansowanie od rządu jest pełna lojalność i skuteczność w działaniu. Teatr takiej skuteczności nie wykazuje. Obsługuje swymi spektaklami jedynie margines społeczeństwa, a ewentualną, zbyt dużą autonomią i zbyt powszechnym dostępem do swego repertuaru stanowi dla obecnego porządku potencjalne zagrożenie. Dlatego właśnie finanse dotychczas przeznaczane na teatr Prezydent Warszawy z taką łatwością oddaje na budowę "stref kibica" służących do oglądania meczów podczas Euro 2012. Kultura służyć ma panującej ideologii - w chwili obecnej, skuteczniej od teatru cele rządu realizowały będą strefy kibica - skutecznie wtrącając masy społeczne w tanią, bezrefleksyjną rozrywkę i w efekcie, w ciemnotę.

Teatr jest produktem, może być jednak produktem różnego rodzaju i służyć może różnym odbiorcom. Każdy teatr jest klasowy, służy klasie panującej i jest jej kulturowym, ideologicznym wsparciem. Teatr jest taki, jakie jest państwo, również w Polsce, gdzie po 89' państwo uległo wyraźnemu zburżuazyjnieniu. W ślad za transformacją podążył także teatr, nastąpiła elitaryzacja (ekonomiczna) kultury wysokiej, przy jednoczesnym jej rozkładzie - albowiem teatr, ambitne kino, a nawet muzyka utraciły masowego odbiorcę, a także w dużej mierze swojego głównego płatnika - państwo, odtąd kultura radzić miała sobie sama, została zmuszona by przestawić się na nowobogackich i forsiastych konsumentów i ich gusta. Swoboda twórcza, rozwijanie kultury w imię interesu społecznego oraz eliminacja jakościowa sztuki zostały zastąpione. W teatrze pozbawionym funduszy państwa=wspólnoty naczelną rolę zaczęły odgrywać gusta bogatych konsumentów. Na pierwszy plan wysunął się bilans kwartalny, rozpoczęło się liczenie i kalkulowanie przychodów z każdego spektaklu, każdego dzieła.

System demokracji parlamentarnej nie gwarantuje równości szans, równości wiedzy i równości wykształcenia - wręcz przeciwnie, rezerwuje swobodę wyboru dla wąskiej grupy elit. Monika Strzępka słusznie zwróciła uwagę w wywiadzie udzielonym stacji radiowej na kwestię edukacji - właśnie walka o edukację artystyczną to walka o powszechny dostęp do dóbr kultury. Sztuka, w tym teatr, od zawsze posiada wielką moc emancypacyjną, a dziś Polska jest krajem, w którym dominuje i święci triumfy fałszywa, neoliberalna świadomość, w którą arystokracja kapitalizmu wyposażyła masy pracujące. Powszechny dostęp do dóbr kultury i likwidowanie barier finansowych to zrównanie szans pomimo różnic ekonomicznych. Jeśli chcemy by wykształcony był obywatel, a nie tylko - co poniektóry - szlachcic to musimy walczyć i dopominać się o środki i fundusze przeznaczane dla kultury publicznej. Pieniądze na kulturę wziąć należy z kieszeni najzamożniejszych, z kieszeni wyzyskiwaczy bogacących się kosztem pracowników najemnych, bogacących się także dzięki temu, że wydatki na kulturę są coraz bardziej skromne a podatki dla elit niskie. Wykształcenie zapewniać ma państwo. To państwo ma środki z podatków i środki te służyć mają tworzeniu społecznej własności w obszarach edukacji i kultury. Człowiekiem pozbawionym wykształcenia, wrażliwości i smaku łatwiej zarządzać - dlatego rządzącym na rękę są jak największe cięcia funduszy przeznaczanych na kulturę. Powszechny dostęp do wykształcenia, teatru, kina, książek to prawdziwa gwarancja równych szans i obietnica rzeczywistej, społecznej, wspólnotowej demokracji - a nie demokracji oligarchów, w której burżuazja rządzi przy pomocy zarezerwowanego dla siebie kapitału, nie tylko państwem, ale i wszystkimi obywatelami, których celowo i z premedytacją ogłupia się tandetą, odcina od kultury wysokiej i dzięki temu rządzi się później o wiele łatwiej.

Rewolucjom politycznym i rewolucjom w sztuce początek dają jednostki, te które dzięki swej uprzywilejowanej intelektualnie pozycji uzyskują obraz całości i stają się świadome panującej nieprawości, nierówności i wszechobecnego wyzysku. Polska to kraj wielkich kontrastów społecznych, każdy posiadacz dobrej woli szybko zdaje sobie sprawę w jak bezwzględnych i pod wieloma względami odrażających czasach przyszło mu żyć. Mówiąc o płacy, pracy, nierównościach majątkowych często pomija się rzecz fundamentalną - wykształcenie. A to właśnie wykształcenie jest w Polsce coraz trudniej uzyskać, coraz trudniej jest również wiązać koniec z końcem artystom i instytucjom kultury. Walka o powszechny dostęp do dzieł kultury to pierwszy krok w walce o równość, to konkret, który w prosty sposób unaocznia podział społeczeństwa i panujące w nim stosunki. Ten konflikt rozpoczną nieliczni, wielu wybierze "apolityczną neutralność", wielu zlęknie się ingerencji w materię społeczną. Spór o kulturę szybko zyska publiczność, szybko stanie się sprawą wagi ogólnospołecznej. Potrzebna jest tylko odwaga i nieugiętość, organizacja i żelazna konsekwencja w walce o międzyludzką równość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz