Szukaj na tym blogu

czwartek, 1 marca 2012

Pokolenia czyli wpływ

Poniższy tekst jest odpowiedzią na polemikę ze strony Marcina Starnawskiego.


Tekst "Trzy Pokolenia" nigdy nie miał być próbą nakreślenia encyklopedii: lewicy, polityki, czy słownikiem ciekawych indywiduów - takim mylnym przekonaniem żył chyba pisząc polemikę towarzysz Marcin Starnawski, który, jak się zdaje, poczuł się dotknięty faktem, że nie stworzyłem w swoim tekście specjalnie dla niego oddzielnej kategorii.

Miara pokoleniowa jest środkiem, poprzez który możliwym staje się dialektyczny opis ogólnego historycznego procesu. W tym procesualnym spojrzeniu zastanawiamy się nad poszczególnymi jednostkami przez pryzmat pokoleniowych cech wspólnych. Jest to analiza wybitnie systemowa. Analiza tak szerokich grup ludzkich konfrontuje każdego członka grupy z osobna ze wspólnymi dla wszystkich okolicznościami. Ja też znajduję się w jednym z opisanych przez siebie pokoleń, acz całościowo nie wchodzę w ramy stworzonego przeze mnie opisu - jednakowoż zmagam się z presją i wpływem, który bezustannie wywiera system poprzez swój aparat na przedstawicieli mojej generacji. Druzgocąca większość ulega tej presji aparatu biernie i bezrefleksyjnie.

Moje spojrzenie - w tekście zaznaczone jest wyraźnie, które fragmenty dotyczą lewicy, a które innych opcji (co pisząc polemikę mój szanowny recenzent kompletnie pominął) - jest próbą uchwycenia procesu historycznego, systemowej i zbiorowej presji ideologicznej oraz jej następstw. Ślad opisanych przeze mnie mechanizmów i cech pokoleniowych odnaleźć można wszędzie, lecz różne są przejawy tych mechanizmów, różne są nań reakcje i ich efekt końcowy.

Podział na dokładnie trzy pokolenia ma swoje uzasadnienie. Marcin Starnawski zdaje się nie dostrzegać, że PRL czym innym był dla ludzi z pokolenia 60-latków, 40-latków i 20-latków. Mimo najszczerszych chęci, doskonałej edukacji przedszkolnej i wybitnej inteligencji członkowie najmłodszego pokolenia z przyczyn empirycznych nie mogli doświadczyć lat 60-tych, 70-tych i ich wiedza o tamtych latach pochodzi z drugiej ręki. Jeśli w ogóle zaznali rzeczywistości Polski Ludowej, to był to jej schyłkowy, krótki okres.

Podobnie ma się rzecz z cechami kolejnych pokoleń, pokolenie 60+ posiadało wiedzę na temat wadliwości kapitalizmu, gdyż uzyskało wykształcenie w PRL-u, kiedy poprzez naukę/propagandę wiedza taka (choćby w szczątkowej, poppostaci) trafiała do uczestników życia społecznego - po przemianach, pokolenie to zachowało wiedzę na temat wad kapitalizmu, lecz utraciło (z uwagi na szok jaki niesie ze sobą zmiana, a także z uwagi na swój starszy wiek, z uwagi na nowe realia, z uwagi na nowy język i z uwagi na odmienną świadomość młodszych generacji) możliwość skutecznego wyrażania sprzeciwu wobec nowej rzeczywistości. Uzyskanie tej samej wiedzy u pokolenia 40+ jest rzeczą o wiele bardziej wątpliwą (zmianie uległ proces kształcenia), szczególnie że u dużej liczby z jego przedstawicieli ta wiedza traktowana była jako kłamliwa (pokolenie to nie żyło porównaniami do II RP), była także zakrywana przez poglądy prokapitalistyczne lub antysocjalistyczne. Uzyskanie tej wiedzy na tak szeroką skalę u pokolenia 20+ jest już, jeżeli korzystać ze skali pokoleniowej, kompletnie nierzeczywiste. Opisany "szok wywołany osunięciem się gruntu pod nogami po zmianie ustroju" dotyczy najstarszego pokolenia, które wychowało się, urządziło i pracowało przez większą część życia w Polsce Ludowej.

Cały akapit tekstu Marcina Starnawskiego poświęcony jest rozbudowanej krytyce cech, które przypisałem najmłodszemu pokoleniu. Autor nie zwrócił uwagi, że cechy te dotyczą pokolenia polityków w ogóle i odniósł je wyłącznie do lewicowych grupek - można jednak pójść jego śladem i także na lewicy wskazać doskonałe przykłady na potwierdzenie kolejnych, wymienionych w tekście spostrzeżeń. Przy argumentacji posłużę się moją wiedzą na temat wszystkich, większych organizacji lewicowych zrzeszających młodych ludzi, z którymi wiele razy współpracowałem, które znam i obserwuję na bieżąco i których nie ma tak wiele, bym musiał je wymieniać z nazwy.

1) niewiara i niewiedza dotycząca alternatywnych projektów systemowych i zasad ich funkcjonowania

Na lewicy brak wiary w możliwą zmianę społeczną w młodym pokoleniu można spostrzec obserwując wszystkie kręgi lewicy socjaldemokratycznej i reformistycznej, o której polemista zdaje się zapominać. Nawet w organizacjach określających się jako socjalistyczne gdy dochodzi co do czego postulowana zmiana zatrzymuje się na próbach reformizmu - a nie na alternatywie systemowej. Niewiedza związana jest z brakiem wykształcenia. Jeśli nawet alternatywa jest już identyfikowana i postulowana, to najczęściej spotykamy się z idealistycznymi pomysłami na jej wprowadzenie. Ci, którzy zdołali posiąść wiedzę i przekonanie o możliwości zmiany ustroju spotkają się - nawet w najbliższych politycznych kręgach - ze sceptycyzmem, rezygnacją i "perspektywą realistyczną", która będzie proponować np. zatrzymanie się na poziomie pojedynczego postulatu i startu w wyborach z dowolnej listy wyborczej.

2) ślepa adaptacja dychotomii totalitaryzm/demokracja w amerykańskim wydaniu

"Ślepa adaptacja dychotomii totalitaryzm/demokracja w amerykańskim wydaniu" - w tej cesze słowem-kluczem jest określenie "ślepa". Odnosi się ona do faktu, że młode pokolenia nie posiadają odpowiedniego wykształcenia z teorii systemów - zamiast tego posługują się dostarczanym, będącym pod ręką zestawem pojęć i właśnie dychotomią totalitaryzm/demokracja. Przedstawiciele starszych pokoleń mają przynajmniej, płynący z wykształcenia, komfort porównawczy. Nawet organizacje, które bezpośrednio odwołują się do pojęcia socjalizmu (całkowite peryferia) nie potrafią tego pojęcia wykorzystać i przez ideologizację cofają się do bezpieczniejszego dlań pojęcia demokracji, uciekając tym samym zupełnie od pojęcia własności i problematyki zmian w stosunkach własności, będących fundamentem zmian systemowych.

3) na lewicy: niechęć do wszelkiej organizacji, inspirowana przez system, mająca również zakryć fakt, że pokolenie to praktycznie nie jest w stanie (jak do tej pory) stworzyć trwalszej i szerszej kadrowo organizacji

Jest to jedyna(!) cecha przypisana w moim pierwotnym tekście wyłącznie lewicy. Doskonałą pracę wykonał tu w swojej charakterystyce Tow. Starnawski, jedyne co mogę dodać, to fakt, że niechęć do organizacji i partii związana jest także z antysocjalizmem, z wątkami anarchistycznymi i adaptacją liberalnych form działania - wszystko to skutecznie paraliżuje potencjalny lewicowych ruch, a gdy dodać do tego wciąż żywe spory dotyczące politycznej prehistorii to otrzymamy sytuację chaosu i dezorganizacji, której właśnie jesteśmy świadkami i którą przekroczyć usiłujemy.

4) całkowita znieczulica wojenna - ludzi tych rzadko kiedy zainteresują setki tysięcy zabitych w wojnach, będą natomiast autentycznie przeżywać śmierć celebryty/kogoś innego, byle tylko pokazały to 'wolne media'
5) podążający za punktem czwartym zanik ideałów humanistycznych i możliwości twórczej, refleksyjnej oceny politycznych działań i procesów

Protest przeciwko wojnie w Iraku i Afganistanie w Polsce praktycznie nie zaistniał. Tylko nieliczne, marginalne lewicowe grupki usiłowały podjąć ten temat, lewica parlamentarna i jej młodzieżówki przemilczały sprawę całkowicie. Nawet dla aktywnego, lewicowego marginesu wojny nie były zaczynem szerszego działania. Znam przykłady osób z tzw. radykalnie lewicowych ugrupowań, dla których ważniejsze niż wycofanie wojsk z Iraku i Afganistanu była i jest walka o "wolną" Kubę, Białoruś i Chiny, zgodnie z wolnościową linią produkowaną przez Gazetę Wyborczą...

6) permanentny chaos i atomizacja sądów, indywidualizacja i trwały, wyprodukowany przez kapitalistyczne realia rynkowy egoizm (przejawiany różnorodnie)


Ta cecha na lewicy ujawnia się wtórnie. Dużo jest "lewicy", która żyje z Marksa, z konferencji o 'rewolucji', z twórczości pseudolewicowej, pseudofeministycznej... Tacy marksolodzy, modni alternatywni teoretycy i pseudolewicowi działacze w rzeczywistości zainteresowani są tak naprawdę pieniędzmi z grantu, pensją na uniwersytecie i własnym bezpieczeństwem. Dla wielu przykładem takiej działalności mogłaby być Krytyka Polityczna w wielu przejawach swej aktywności. "Będąc antyprlowskim, antykomunistycznym i antysocjalistycznym bytem nadal możemy być modną lewicą" - wydają się mówić i mrugać do nas takim przekazem owe grupy.

Reasumując: wykorzystanie pokoleniowej miary ma swoje uzasadnienie. Służy przedstawieniu historycznych różnic w presji ideologicznej, społecznej i zobrazowaniu zmian politycznych. Dzięki tej historyczno-pokoleniowej perspektywie uzyskujemy możliwość badania przemian własnościowych, przemian w obrębie panowania na tle zmian zachodzących w świadomości i praktyce kolejnych generacji. Opisując całe pokolenia opisujemy wpływ, któremu zostały one poddane i ukazujemy ten wpływ poprzez opis zaobserwowanych nań reakcji. Polska scena polityczna, której dotyczył tekst, jest wyjątkowo jednorodna i monolityczna - przejawy lewicowej działalności na szerszą skalę także noszą znamiona i cechy tej politycznej jednorodności płynącej z pokoleniowych różnic i wahań w obrębie poziomu ideologizacji i indoktrynacji. Samowiedza o ruchu, wiedza o pokoleniowych różnicach to furtka do przezwyciężenia i wyjścia poza miejsce przyszykowane dla lewicy przez system. To także szczególnego rodzaju studia nad społeczeństwem polskim jako takim... ale to pozwolę rozwinąć sobie wraz z kolejnymi wątkami "Trzech Pokoleń" już w oddzielnym już tekście...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz