Szukaj na tym blogu

czwartek, 26 kwietnia 2012

Doktryna: Wiecznykatyń

Fala tematyki smoleńsko-katyńskiej w dyskursie publicznym wciąż przybiera na sile. Im więcej czasu mija od wydarzeń w Katyniu i nawet katastrofy smoleńskiej, tym silniej toczymy bój ze sprawcami tamtych wydarzeń – czy rzeczywistymi choć już mocno historycznymi, czy zupełnie urojonymi, to już mniej istotna sprawa. Prawicowa rzeczywistość, jak kania deszczu, potrzebuje przeciwnika. System określa się bowiem poprzez tworzony przez siebie antagonizm. Konflikt, czy to smoleński, czy to katyński służy właśnie stworzeniu przeciwnika, służy walce ideologicznej i tworzeniu nowej, patriotyczno-narodowej tożsamości, na której oparty ma zostać projekt forsowanej przez Jarosława Kaczyńskiego IV RP.

Batalia Smoleńska i walka o „prawdę” to w rzeczywistości jednak walka nie z urojeniami, lecz z prawdziwym, konkretnym przeciwnikiem. Tym wrogiem jest socjalizm, zwalczany tak bezwzględnie i z pogwałceniem wszelkich zasad „prawdy” i politycznej rywalizacji, ponieważ skutecznie i trwale podważył święty i nienaruszalny fundament obecnej rzeczywistości - własność prywatną i jej dogmat. Walka ta ma jednak charakter komiczny, włączając w to nawet jej metody szulerskie i infantylne jednocześnie. Przeciwnik jest bowiem fantomem, nie istnieje, nie ma go, więc i nie „przyjmuje pola”. W związku z tym komunizm (czy socjalizm) identyfikowany i lokowany jest historycznie, w odległej przeszłości. Po pierwsze w ZSRR, po drugie w PRL-u, czyli komunistyczno-socjalistycznym grzechu polskiej przeszłości. PRL to skrywana, wstydliwa geneza obecnej rzeczywistości, do której całkowitego wyparcia i piętnującego naznaczenia na wieczność dążą elity współczesnego, neoliberalnego kapitalizmu. Wypierając się tym samym znaczącej części siebie, swej własnej przeszłości i kreując przeszłość sztuczną, fałszywą, a tym samym słabą i poniekąd wariacką, jak opowieść o babce hrabinie i klejnotach rodowych.

Elity (takie to zresztą i elity), które urosły i wychowały się w warunkach przeszłości i dzięki tej przeszłości, potwierdzają swoje oddanie aktualnemu systemowi poprzez nieustanną i pogłębiającą się negację wszystkiego, co symbolicznie choćby zatrąca o lewicową treść lub niekapitalistyczną formę, system ów potencjalnie kwestionując. Przybierający na sile, ubrany w pozornie aktualne zagadnienia bój z komunizmem służy więc i cementowaniu III RP, ale także i wykluczaniu z obiegu wszelkiej faktycznie lewicowej i faktycznie antysystemowej treści. W tej materii zawiązał się między prawicą neoliberalną (PO) a kościelną prawicą neoliberalną (PIS) sojusz. Ten pakt polega na wspólnym budowaniu nowej tożsamości narodowej i wspólnej walce, ze wspólnie zdefiniowanym przeciwnikiem – komunizmem.

IPN, mimo wszystkie związane z nim skandale – od tragedii po kompletną farsę -został przecież nieprzypadkowo utrzymany podczas kolejnej kadencji premiera Tuska, nieprzypadkowo to właśnie Bronisław Komorowski zapowiada budowę muzeum zbrodni komunizmu, etc. Zamożna część społeczeństwa i jej liberalni reprezentanci często nie rozumieją tej milczącej zgody, ale to właśnie ten sojusz pozwala utrzymywać się przy władzy Platformie. Jest to możliwe dzięki wyparciu wszelkiego lewicowego dyskursu z polityki i stworzeniu mitu Wiecznegokatynia, wokół którego między PO a PIS trwa co prawda spór, ale spór pozorny i pożądany, który pozwala każdej z formacji prezentować swój charakter.

Mogłoby tak trwać i trwać, od rocznicy, do rocznicy… Tak dobrze jednak nie ma. Najpewniej bowiem wydarzy się coś, co łatwo przewidzieć, historia naszego stulecia zna bowiem podobne sytuacje i przypadki i boleśnie je pamięta [1]... Hodowany za przyzwoleniem liberałów IPN-owski nacjonalizm urośnie i obróci się przeciwko swoim twórcom czy chrzestnym rodzicom. Gniew społeczny, który wzrasta z każdym kolejnym punktem wzrostu bezrobocia i każdym zamykanym zakładem pracy znajdzie bowiem inny, niż lewicowy, socjalistyczny nośnik. Tym nośnikiem będzie (a może już jest) faszyzm. I tak, liberalna władza zaangażowana w wieczną walkę z komuną, walkę, która miałaby zaprzątać uwagę całego społeczeństwa wyprodukuje i wytworzy naprawdę największych wrogów komunizmu – faszystów. I na nic zdadzą się lamenty i apele do zdrowego rozsądku. Zdziwienie, które lojalne Platformie media żywią wobec gromadzących się na miesięcznice katastrofy i na wiece maryjno-kaczyńskie, czy skręcających w nacjonalizm mas kibiców będzie ostatnią reakcją. Dotychczasowy sojusznik liberałów zdradzi bowiem bez wahania (już zdradza) swych twórców i żywicieli. Wozy transmisyjne TVN24 spłoną.

[1]Pamięta, kto chce pamiętać. Jak wiadomo, w uprawianej przez nasz system polityce historycznej wróg jest jeden.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz