Fala tematyki smoleńsko-katyńskiej w dyskursie publicznym wciąż
przybiera na sile. Im więcej czasu mija od wydarzeń w Katyniu i nawet
katastrofy smoleńskiej, tym silniej toczymy bój ze sprawcami tamtych
wydarzeń – czy rzeczywistymi choć już mocno historycznymi, czy zupełnie
urojonymi, to już mniej istotna sprawa. Prawicowa rzeczywistość, jak
kania deszczu, potrzebuje przeciwnika. System określa się bowiem poprzez
tworzony przez siebie antagonizm. Konflikt, czy to smoleński, czy to
katyński służy właśnie stworzeniu przeciwnika, służy walce ideologicznej
i tworzeniu nowej, patriotyczno-narodowej tożsamości, na której oparty
ma zostać projekt forsowanej przez Jarosława Kaczyńskiego IV RP.
Batalia Smoleńska i walka o „prawdę” to w rzeczywistości jednak walka
nie z urojeniami, lecz z prawdziwym, konkretnym przeciwnikiem. Tym
wrogiem jest socjalizm, zwalczany tak bezwzględnie i z pogwałceniem
wszelkich zasad „prawdy” i politycznej rywalizacji, ponieważ skutecznie i
trwale podważył święty i nienaruszalny fundament obecnej rzeczywistości
- własność prywatną i jej dogmat. Walka ta ma jednak charakter
komiczny, włączając w to nawet jej metody szulerskie i infantylne
jednocześnie. Przeciwnik jest bowiem fantomem, nie istnieje, nie ma go,
więc i nie „przyjmuje pola”. W związku z tym komunizm (czy socjalizm)
identyfikowany i lokowany jest historycznie, w odległej przeszłości. Po
pierwsze w ZSRR, po drugie w PRL-u, czyli komunistyczno-socjalistycznym
grzechu polskiej przeszłości. PRL to skrywana, wstydliwa geneza obecnej
rzeczywistości, do której całkowitego wyparcia i piętnującego
naznaczenia na wieczność dążą elity współczesnego, neoliberalnego
kapitalizmu. Wypierając się tym samym znaczącej części siebie, swej
własnej przeszłości i kreując przeszłość sztuczną, fałszywą, a tym samym
słabą i poniekąd wariacką, jak opowieść o babce hrabinie i klejnotach
rodowych.
Elity (takie to zresztą i elity), które urosły i wychowały się w
warunkach przeszłości i dzięki tej przeszłości, potwierdzają swoje
oddanie aktualnemu systemowi poprzez nieustanną i pogłębiającą się
negację wszystkiego, co symbolicznie choćby zatrąca o lewicową treść lub
niekapitalistyczną formę, system ów potencjalnie kwestionując.
Przybierający na sile, ubrany w pozornie aktualne zagadnienia bój z
komunizmem służy więc i cementowaniu III RP, ale także i wykluczaniu z
obiegu wszelkiej faktycznie lewicowej i faktycznie antysystemowej
treści. W tej materii zawiązał się między prawicą neoliberalną (PO) a
kościelną prawicą neoliberalną (PIS) sojusz. Ten pakt polega na wspólnym
budowaniu nowej tożsamości narodowej i wspólnej walce, ze wspólnie
zdefiniowanym przeciwnikiem – komunizmem.
IPN, mimo wszystkie związane z nim skandale – od tragedii po kompletną
farsę -został przecież nieprzypadkowo utrzymany podczas kolejnej
kadencji premiera Tuska, nieprzypadkowo to właśnie Bronisław Komorowski
zapowiada budowę muzeum zbrodni komunizmu, etc. Zamożna część
społeczeństwa i jej liberalni reprezentanci często nie rozumieją tej
milczącej zgody, ale to właśnie ten sojusz pozwala utrzymywać się przy
władzy Platformie. Jest to możliwe dzięki wyparciu wszelkiego lewicowego
dyskursu z polityki i stworzeniu mitu Wiecznegokatynia, wokół którego
między PO a PIS trwa co prawda spór, ale spór pozorny i pożądany, który
pozwala każdej z formacji prezentować swój charakter.
Mogłoby tak trwać i trwać, od rocznicy, do rocznicy… Tak dobrze jednak
nie ma. Najpewniej bowiem wydarzy się coś, co łatwo przewidzieć,
historia naszego stulecia zna bowiem podobne sytuacje i przypadki i
boleśnie je pamięta [1]... Hodowany za przyzwoleniem liberałów
IPN-owski nacjonalizm urośnie i obróci się przeciwko swoim twórcom czy
chrzestnym rodzicom. Gniew społeczny, który wzrasta z każdym kolejnym
punktem wzrostu bezrobocia i każdym zamykanym zakładem pracy znajdzie
bowiem inny, niż lewicowy, socjalistyczny nośnik. Tym nośnikiem będzie
(a może już jest) faszyzm. I tak, liberalna władza zaangażowana w
wieczną walkę z komuną, walkę, która miałaby zaprzątać uwagę całego
społeczeństwa wyprodukuje i wytworzy naprawdę największych wrogów
komunizmu – faszystów. I na nic zdadzą się lamenty i apele do zdrowego
rozsądku. Zdziwienie, które lojalne Platformie media żywią wobec
gromadzących się na miesięcznice katastrofy i na wiece
maryjno-kaczyńskie, czy skręcających w nacjonalizm mas kibiców będzie
ostatnią reakcją. Dotychczasowy sojusznik liberałów zdradzi bowiem bez
wahania (już zdradza) swych twórców i żywicieli. Wozy transmisyjne TVN24
spłoną.
[1]Pamięta, kto chce pamiętać. Jak wiadomo, w uprawianej przez nasz system polityce historycznej wróg jest jeden.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz