Na antenie Polsat News w audycji po Wydarzeniach we wczorajszym wydaniu
obecna była marszałek sejmu Ewa Kopacz. Gość kontrowersyjnej zacności i
znana wszystkim liberałka nie spodziewała się chyba jednak tego o co w
pierwszej kolejności zapytała ją dziennikarka. Dorota Gawryluk rozmowę
zaczęła od pytań o upodobania... sportowe. Z niecierpliwością drżeliśmy
wszyscy w niepewności i oczekiwaniu by dowiedzieć się, czy Ewa Kopacz
gorętszym uczuciem darzy tenis, czy być może siatkówkę... Cała rozmowa
przebiegała w atmosferze sobotniej herbatki, pełnej salonowych żartów,
przekomarzań i ogólnej sympatyczności...
Takich, prowadzonych w ten sposób rozmów są setki, jeśli nie tysiące. Taki też jest kształt dominującej narracji.
Ten przypadek to przykład narastającego arystokratyzmu. Arystokratyzm
polega na zastąpieniu w dyskursie publicznym instytucji obywatela
instytucją osobistości. Społecznie podmiotową i odczuwającą jednostką
staje się więc ‘gwiazda’, osoba o nadnaturalnej genezie, postać
granitowa, ponadczasowa i pozaspołeczna. Świat celebrytów, gwiazd i
ekspertów to właśnie świat ludzi pozbawionych zmartwień dotyczących
codzienności, świat zdystansowanych, sytych obserwatorów. Co ciekawe -
nowe gwiazdy to nie tylko ludzie show biznesu, to nie tylko artyści,
naukowcy i osoby tradycyjnie znajdujące się poza politycznym nawiasem
zaangażowania. Dołączyli do nich także politycy, którzy wręcz muszą
udowodnić swoje zdystansowanie i osobistą obojętność względem spraw
prawdziwie politycznych, ekonomicznych czyli tzw. „kwestii wrażliwych”.
Dzisiejszy polityk to człowiek, który legalnie podnieść głos może tylko w
trakcie kampanii wyborczej – i wtedy będzie usprawiedliwiony – bo w
każdym innym wypadku będzie on potępiony i zniszczony za szerzenie
‘języka nienawiści’ lub ‘tworzenie podziałów’.
Media tworzą przekaz dla ludzi i przy pomocy ludzi. Na potrzeby systemu
wykluczającego znaczną większość społeczeństwa rola człowieka w mediach,
rola komentatora, uczestnika publicznej debaty uległa przemianie. Do
posługiwania się językiem sukcesu potrzebni są ludzie sukcesu. Ludźmi
sukcesu stali się więc wszyscy pojawiający się na wizji. Nowi społeczni
reprezentanci – arystokraci – są zupełnie pozbawieni społecznie
powszechnych uczuć i odczuć, zamiast tego raczą nas oni swoim osobistym
indywidualizmem i własnymi - szlacheckimi - perypetiami, próbując
zarazić nimi samotne matki i rzesze bezrobotnych.
Ten celebrycki indywidualizm jest jednak za słaby i nie gasi on
wystarczająco społecznego pragnienia autentyzmu. Ten drenaż emocji media
próbują więc zrekompensować wpychając do wiadomości i dzienników
‘informacje emocjonujące’, czyli prowokujące treści o marginalnym
znaczeniu. Pełno jest newsów dotyczących matek nie kochających własnych
dzieci, osób chorujących na przerażające schorzenia, czy psów
wyciągających tonące dzieci z jeziora. Tak otwarty zostaje (nie do końca
skuteczny) wentyl bezpieczeństwa i powstaje możliwość kontrolowanego
złoszczenia się w odniesieniu do kwestii politycznie obojętnych.
Oglądając kolejne - prowadzone w ten sposób - rozmowy, debaty i
spotkania zaczynamy odnosić wrażenie, że elity nie tylko doskonale się
znają, ale panuje wśród nich zasadnicza zgodność poglądów i nawet -
temperamentów. Powszechna sympatia, spokój to efekty poczucia
bezpieczeństwa i braku zagrożenia. 'Situation is under control', więc
możemy się trochę pośmiać i odprężyć. Nawet politycy SLD zapraszani do
TVN 24 wykorzystują swój czas antenowy głównie na pogadanki o sporcie i
rozmowy na temat pogody, skutecznie udowadniając swój establishmentowy
charakter. I tak jest z każdą polityczną opozycją - w tej grze
przeistacza się ona w element salonowej braci i towarzystwa wspólnoty
władzy.
Aktorzy noszą przepaski na oczach. Salonowi arystokraci nie są w pełni
świadomi swojej roli, często nie są jej świadomi w ogóle. Ale w
zdumiewającej ilości przypadków powstaje między nimi podświadoma,
czytelna więź i nić porozumienia. Tworzy się coś na kształt wspólnej,
salonowej multitożsamości, która to pozwala z wielką łatwością
dziennikarzom, politykom, komentatorom, artystom rozpoznawać się i
jednoczyć na płaszczyźnie wspólnego działania i reprezentowania
interesów tej samej grupy, czy też zasadniczo – klasy społecznej.
Dostrzec możemy pewne prawa. Salon establishmentu, salon arystokracji
charakteryzuje się wspólnotą interesów, unikaniem konfliktów i
powstawania podziałów. Zasadą salonu jest unikanie spraw drażliwych,
unikanie palenia mostów i promocja sporu nie wychodzącego poza kategorię
utarczek pomiędzy parą przyjaciół. Bycie arystokratą jest też
nierozerwalnie połączone z oportunizmem. Salonowi arystokraci nigdy nie
przywiązują swej istoty do konkretnego stanowiska innego niż to
związanie z podtrzymywaniem ich obecnego panowania przy pomocy
przyjętych narzędzi i stosowanych metod.
Salon pełen jest reformatorów, ale nie ma pośród nich rewolucjonistów.
Każdy salon ze zdumiewającą łatwością rekrutuje też swoich kolejnych
członków. Każdy kto będzie się wybijał, będzie stanowił potencjalne
zagrożenie dla całości systemu otrzyma możliwość dołączenia do salonu.
Wraz z tym awansem taka osoba otrzyma też przyzwoitą pensję pozwalającą
na w miarę znośny żywot. Tylko głupiec lub maniak po otrzymaniu takiej
oferty kontynuowałby dalsze starania o jakiekolwiek zmiany.
Atak arystokratyzmu to zjawisko typowe dla słabego, ubogiego i pełnego
napięć państwa, pozbawionego prawa do podejmowania suwerennych decyzji.
Inwazja celebrytów, gwiazd i nowocześnie apolitycznych polityków to
dowód na postępujące wyobcowanie elit i dyskursu publicznego względem
ogółu społeczeństwa. To zjawisko drażniące tym bardziej, że pozostaje
relatywnie skuteczne, wciągając pospolitych ludzi w sprawy ich władców…
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz