Szukaj na tym blogu

wtorek, 7 sierpnia 2012

Arystokratyzm

Na antenie Polsat News w audycji po Wydarzeniach we wczorajszym wydaniu obecna była marszałek sejmu Ewa Kopacz. Gość kontrowersyjnej zacności i znana wszystkim liberałka nie spodziewała się chyba jednak tego o co w pierwszej kolejności zapytała ją dziennikarka. Dorota Gawryluk rozmowę zaczęła od pytań o upodobania... sportowe. Z niecierpliwością drżeliśmy wszyscy w niepewności i oczekiwaniu by dowiedzieć się, czy Ewa Kopacz gorętszym uczuciem darzy tenis, czy być może siatkówkę... Cała rozmowa przebiegała w atmosferze sobotniej herbatki, pełnej salonowych żartów, przekomarzań i ogólnej sympatyczności...

Takich, prowadzonych w ten sposób rozmów są setki, jeśli nie tysiące. Taki też jest kształt dominującej narracji.

Ten przypadek to przykład narastającego arystokratyzmu. Arystokratyzm polega na zastąpieniu w dyskursie publicznym instytucji obywatela instytucją osobistości. Społecznie podmiotową i odczuwającą jednostką staje się więc ‘gwiazda’, osoba o nadnaturalnej genezie, postać granitowa, ponadczasowa i pozaspołeczna. Świat celebrytów, gwiazd i ekspertów to właśnie świat ludzi pozbawionych zmartwień dotyczących codzienności, świat zdystansowanych, sytych obserwatorów. Co ciekawe - nowe gwiazdy to nie tylko ludzie show biznesu, to nie tylko artyści, naukowcy i osoby tradycyjnie znajdujące się poza politycznym nawiasem zaangażowania. Dołączyli do nich także politycy, którzy wręcz muszą udowodnić swoje zdystansowanie i osobistą obojętność względem spraw prawdziwie politycznych, ekonomicznych czyli tzw. „kwestii wrażliwych”. Dzisiejszy polityk to człowiek, który legalnie podnieść głos może tylko w trakcie kampanii wyborczej – i wtedy będzie usprawiedliwiony – bo w każdym innym wypadku będzie on potępiony i zniszczony za szerzenie ‘języka nienawiści’ lub ‘tworzenie podziałów’.

Media tworzą przekaz dla ludzi i przy pomocy ludzi. Na potrzeby systemu wykluczającego znaczną większość społeczeństwa rola człowieka w mediach, rola komentatora, uczestnika publicznej debaty uległa przemianie. Do posługiwania się językiem sukcesu potrzebni są ludzie sukcesu. Ludźmi sukcesu stali się więc wszyscy pojawiający się na wizji. Nowi społeczni reprezentanci – arystokraci – są zupełnie pozbawieni społecznie powszechnych uczuć i odczuć, zamiast tego raczą nas oni swoim osobistym indywidualizmem i własnymi - szlacheckimi - perypetiami, próbując zarazić nimi samotne matki i rzesze bezrobotnych.

Ten celebrycki indywidualizm jest jednak za słaby i nie gasi on wystarczająco społecznego pragnienia autentyzmu. Ten drenaż emocji media próbują więc zrekompensować wpychając do wiadomości i dzienników ‘informacje emocjonujące’, czyli prowokujące treści o marginalnym znaczeniu. Pełno jest newsów dotyczących matek nie kochających własnych dzieci, osób chorujących na przerażające schorzenia, czy psów wyciągających tonące dzieci z jeziora. Tak otwarty zostaje (nie do końca skuteczny) wentyl bezpieczeństwa i powstaje możliwość kontrolowanego złoszczenia się w odniesieniu do kwestii politycznie obojętnych.

Oglądając kolejne - prowadzone w ten sposób - rozmowy, debaty i spotkania zaczynamy odnosić wrażenie, że elity nie tylko doskonale się znają, ale panuje wśród nich zasadnicza zgodność poglądów i nawet - temperamentów. Powszechna sympatia, spokój to efekty poczucia bezpieczeństwa i braku zagrożenia. 'Situation is under control', więc możemy się trochę pośmiać i odprężyć. Nawet politycy SLD zapraszani do TVN 24 wykorzystują swój czas antenowy głównie na pogadanki o sporcie i rozmowy na temat pogody, skutecznie udowadniając swój establishmentowy charakter. I tak jest z każdą polityczną opozycją - w tej grze przeistacza się ona w element salonowej braci i towarzystwa wspólnoty władzy.

Aktorzy noszą przepaski na oczach. Salonowi arystokraci nie są w pełni świadomi swojej roli, często nie są jej świadomi w ogóle. Ale w zdumiewającej ilości przypadków powstaje między nimi podświadoma, czytelna więź i nić porozumienia. Tworzy się coś na kształt wspólnej, salonowej multitożsamości, która to pozwala z wielką łatwością dziennikarzom, politykom, komentatorom, artystom rozpoznawać się i jednoczyć na płaszczyźnie wspólnego działania i reprezentowania interesów tej samej grupy, czy też zasadniczo – klasy społecznej.

Dostrzec możemy pewne prawa. Salon establishmentu, salon arystokracji charakteryzuje się wspólnotą interesów, unikaniem konfliktów i powstawania podziałów. Zasadą salonu jest unikanie spraw drażliwych, unikanie palenia mostów i promocja sporu nie wychodzącego poza kategorię utarczek pomiędzy parą przyjaciół. Bycie arystokratą jest też nierozerwalnie połączone z oportunizmem. Salonowi arystokraci nigdy nie przywiązują swej istoty do konkretnego stanowiska innego niż to związanie z podtrzymywaniem ich obecnego panowania przy pomocy przyjętych narzędzi i stosowanych metod.

Salon pełen jest reformatorów, ale nie ma pośród nich rewolucjonistów.

Każdy salon ze zdumiewającą łatwością rekrutuje też swoich kolejnych członków. Każdy kto będzie się wybijał, będzie stanowił potencjalne zagrożenie dla całości systemu otrzyma możliwość dołączenia do salonu. Wraz z tym awansem taka osoba otrzyma też przyzwoitą pensję pozwalającą na w miarę znośny żywot. Tylko głupiec lub maniak po otrzymaniu takiej oferty kontynuowałby dalsze starania o jakiekolwiek zmiany.

Atak arystokratyzmu to zjawisko typowe dla słabego, ubogiego i pełnego napięć państwa, pozbawionego prawa do podejmowania suwerennych decyzji. Inwazja celebrytów, gwiazd i nowocześnie apolitycznych polityków to dowód na postępujące wyobcowanie elit i dyskursu publicznego względem ogółu społeczeństwa. To zjawisko drażniące tym bardziej, że pozostaje relatywnie skuteczne, wciągając pospolitych ludzi w sprawy ich władców…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz