Szukaj na tym blogu

piątek, 24 sierpnia 2012

Kto Pussy Riot wojuje...

Obrona i wykorzystywanie Pussy Riot przez liberalną prawicę ma w sobie ziarno hipokryzji. Szczególnie polska elita polityczna z prawej strony, bratająca się i pozostająca od lat w wyjątkowo praktycznym związku z kościołem katolickim, zadaje sama sobie kłam, podobnie czynią też jej media, rzekomo solidaryzujące się z działaczkami Pussy Riot - i jednocześnie całkowicie milczące lub wrogo nastawione podczas sytuacji, w której grupa Femen oprotestowywała Euro 2012 i nasilające się, towarzyszące imprezie, zjawisko prostytucji.

Działalność Pussy Riot to działalność typu "na aferę". Nie chodzi w tym miejscu o to, czy zgadzamy się, czy też nie, z tą konkretną aferą, lecz o to, że akcja tego rodzaju od początku na celu miała maksymalną kontrowersyjność, Pussy Riot szukały awantury... i znalazły ją. Skuteczność takiego działania jest dalece kontrowersyjna. Poważny ruch świecki i ateistyczny najprawdopodobniej nie jest zadowolony z takiego "bagażu", umiarkowani i zdystansowani dotąd obywatele Rosji będą radykalizować swoje poglądy i to przeważnie ze szkodą dla sprawy reprezentowanej przez odważne działaczki.

Działalność typu performance zyskuje we współczesnym, pełnym masowej i wyrazistej symboliki świecie coraz większe znaczenie. Jest to novum będące coraz istotniejszym środkiem w ideologicznym arsenale. Tak też i - niezwykle medialna i malownicza - akcja rosyjskiej grupy feministek natrafiła na silnych sprzymierzeńców: antyrosyjskich, proamerykańskich lobbystów i 'walczących o demokrację' bojowników. Ci ostatni najchętniej walczą o demokrację poza granicami swojego kraju, upatrując w swoich sąsiadach tyranów i ciemiężców, zgrabnie i bez wyrzutów sumienia pomijając przy tym własne podwórko i wpisując się - z jaką ulgą - w krajowo mainstreamowy nurt polityki zagranicznej. Pomyli się przy tym ten, który pomyśli, że sondażowe wyniki poparcia rozwiązują w tym wypadku kwestię istnienia demokracji lub jej braku… Przebijając się na czołówki gazet skromny polityczny protest przerodził się w światowy, polityczny konflikt.

Abstrahując jednak, od skądinąd - niestety - większościowo cerkiewnej, prawicowej i konserwatywnej (lecz samodzielnej) Rosji oraz od zachłannego imperializmu Stanów Zjednoczonych i jego dyspozycyjnych polskich reprezentantów, zatrzymajmy się na chwilę wokół swobód, których w treści swojego przedstawienia domagają się swoim występem feministki z Pussy Riot.

Te swobody - których nie ma oczywiście nie tyko w Rosji, ale i na całym praktycznie świecie, włączywszy w to USA z konserwatywnymi stanami na czele - to swobody skrajnie liberalnego, świeckiego państwa - dość przy tym dziecinnego. Te ultraliberalne swobody (bo jak inaczej nazwać hecne harce w świątyni), czy też raczej ich oczywisty brak, stają się narzędziem społecznej krytyki i radykalnej perswazji politycznej, dzielącej poszczególne państwa na „nasze” i „obce”.

W przestrzeni medialnej ofiarą krytyki tego rodzaju paść może każde zacofane państwo, które tylko pozostanie poza strefą wpływów neoliberalnej polityki w amerykańskim wydaniu. Rosja, Iran, Syria, Białoruś... we wszystkich tych państwach od wieków łamane są prawa - konkretnie neoliberalnego - człowieka i wszystkie te państwa zasługują w związku z tym na potępienie. Bomba prawie nigdy nie eksploduje w Bahrajnie, Arabii Saudyjskiej, czy w samych Stanach, na bombę bowiem trzeba mieć przede wszystkim fundusze, potrzebna jest też tuba.

Gdy się je już zgromadzi, wtedy taką kulturową bombę liberalną zdetonować można niemal wszędzie. Nie wszystkie detonowane bomby są jednak przejawem racjonalnej i dojrzałej polityki lewicowej, czy też wolnościowej. Zachowania zachodnich mediów i komentatorów przypominają często zachowanie Króla, który piętnuje i śmieje się z głupoty chłopa, starannie go przy tym dojąc i pozbawiając szans na wszelki awans społeczny. To co powierzchownie słuszne i - w dalekiej perspektywie - warte wysiłku, przez pryzmat konkretu, przez pryzmat panującego układu sił stać się może działaniem w istocie błędnym, czy wręcz szkodliwym. Naiwni idealiści łatwo zwykli wpadać w tego rodzaju pułapki.

Sama Rosja, od momentu w którym w sprawie Pussy Riot zapadł skandalicznie surowy wyrok, znalazła się w ogniu światowej krytyki i będzie miała problem by wybrnąć z tej sytuacji z klasą. Kraj pogrążony od dawna (konkretnie od upadku ZSRR i związanej z tym upadkiem potwornej klęski gospodarczej i demograficznej) w kryzysie, budujący wszelką, resztkową, wewnętrzną spójność na bazie cerkiewnej religijności znajduje się między młotem (cerkwią) a kowadłem (zachodnią i wrogą wobec siebie opinią medialną). Stawką jest destabilizacja kraju i ułatwienie zadania jego konkurentom, co może być niezwykle istotne, biorąc pod uwagę szykujący się konflikt na Bliskim Wschodzie…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz