Szukaj na tym blogu

czwartek, 20 września 2012

Poczytalny (?) Breivik i kultura śmierci

Mam poważne wątpliwości co do tego, czy ogłaszając wyrok słusznie uznano Andersa Breivika za osobę poczytalną. Popełniono tu zasadniczy błąd. Czy człowiek poczytalny morduje kilkadziesiąt osób, osobiście rozstrzeliwując młodzież z broni maszynowej? Każdy, kto dopuszcza się takich czynów jest automatycznie chory psychicznie i powinien być poddany przede wszystkim leczeniu i długoletniej terapii.

Uznanie Breivika za osobę poczytalną niesie ze sobą poważne zagrożenia. W społeczeństwie, w którym 'zdrowa na umyśle' i mogąca odpowiadać za swoje czyny jednostka może mordować kilkadziesiąt osób i pozostawać przy tym 'normalnym przestępcą' zmianie ulegają społeczne zasady, normy ulegają przesunięciu. Dokonuje się ratyfikacja masowych morderstw jako środka do celu. Dzięki temu Breivik staje się też pełnoprawnym politykiem, osobą poczytalną, która mordowała, ponieważ mord był logicznym przedłużeniem wyznawanej przez niego ideologii.

Winny sam wypowiedział się w tej sprawie, Breivik stwierdził publicznie, że uznanie go za niepoczytalnego byłoby dla niego "gorsze niż śmierć". Breivik rości bowiem sobie prawo do miejsca pośród politycznych aktywistów, zaś uznanie jego działalności za objaw choroby kompletnie dyskredytowałoby jego poczynania i motywację. Sąd poszedł mu na rękę.

By lepiej zrozumieć sprawę Breivika, należy dokładniej przyjrzeć się kulturze Zachodu. Jedną z cech współczesnej kapitalistycznej kultury jest wszechobecność śmierci. Prawdziwa śmierć to jedynie dodatek do śmierci funkcjonującej w obrębie kultury. Filmy, literatura, gry, media pełne są śmierci i przemocy, współcześni dziecięcy bohaterowie – tacy jak Batman – ściągnięci z Ameryki przynieśli ze sobą broń a ich środkiem do celu jest przemoc i wywoływanie lęku… Śmierć jest tak wszechobecna, że prawdziwa przemoc nikogo już specjalnie nie interesuje – co możemy zaobserwować na przykładzie obojętności wobec głodu, czy ofiar wojen w Trzecim Świecie. Jednak to, co pozornie tylko kulturowe łatwo przerodzić może się w rzeczywiste działanie, przykładem tego jest Breivik, którego czyn przypomina jedną z licznych misji w grach-strzelankach. Gry, w których obecne są tego typu zachowania, tak jak i cała kultura śmierci, wrosły na tyle silnie w fundamenty Zachodniej Cywilizacji, że mord na wyspie Utoya nie jest oceniany przez pryzmat kondycji moralnej, cech kultury i cech całości społecznej… lecz przez pryzmat celowości i rodzaju zabitych ofiar. Może wydawać się, że Breivik zabił po prostu w złym momencie, wybrał złe osoby, zamiast zwyczajnie udać się na misję do Afganistanu. Co chwilę ktoś nie wytrzymuje, zaczyna mordować w złym miejscu (a więc mordować naprawdę) i wtedy dochodzi do masakr (najczęściej w miejscach szczególnie narażonych na presję - szkołach), które później oceniane są jako zupełnie niezwiązane ze społeczeństwem, czy jego kulturą, traktowane są jak inwazja z zewnątrz, jak wyraz pozanaturalnej obcości.

Szaleńcem jest nie tylko Breivik, szalona jest kultura i schematy, które w niej dominują. Współczesna kultura to kultura destruktywności, która wynika wprost z poczucia niemocy odczuwanego przez jednostki[1]. Nawet lata dobrobytu i pokoju nie przyniosły Zachodowi wolności od przemocy, nie przyniosły pacyfizmu, nie przyniosły uwolnienia – wręcz przeciwnie, im dalej od wojny tym kultura staje się coraz bardziej wojownicza[2]. Odpowiedzialny jest za to system i jego metody działania stosowane na zewnątrz, metody które znajdują swe odzwierciedlenie w kulturze. System zwyczajnie produkuje, kupuje i buduje zrozumienie oraz poparcie dla wykorzystywanych przez siebie metod. Zdrowe społeczeństwa nie dopuściłyby do eskalacji przemocy na Bliskim Wschodzie, nie pozostałyby obojętne na sytuację Afryki i wyzysk w Trzecim Świecie, zajęłyby się kondycją materialną żyjących na marginesie, byłyby wrażliwe na krzywdę. Byłyby, ale nie są i być jak na razie nie zamierzają – bo to się nie opłaca. Nawet lewicowa alternatywa ma z tym kłopoty.

Komentatorzy, którzy cieszą się z kary i policzka wymierzonego ideologii rasistowskiej niesłusznie w ogóle uznają ją za równouprawnioną, błędnie traktują ją jako po prostu jedno ze stanowisk. Ideologia, która zaleca tego typu zachowania nie ma najmniejszego prawa by stać się równoprawną ideologią, linią polityczną, czy by przerodzić się w legalne stronnictwo. To co uczynił Breivik motywowała chora ideologia szaleńców, tak też należy traktować rasizm - jak chorobę, którą należy leczyć, a nie ‘stanowisko’ dopuszczane do legalnego dyskursu na pełnych prawach dialogu. Syndrom Breivika to poza tym wcale nie wynik działania wyłącznie ideologii, to także wyraz promowania konkretnych sposobów rozwiązywania problemów. Największy problem tkwi jednak w tym, że terapii poddać należy nie tylko Breivika, ale i całe - wytwarzające go - społeczeństwo…



[1] Dla Ericha Fromma, w jego „Ucieczce od wolności” destruktywność to po prostu wyraz życia niespełnionego.

[2] Wojowniczość i przemoc w kulturze mają swoje źródło w pogłębiającej się alienacji. Ludzie pozbawiani życia przez kapitalistyczny sposób produkcji, przymuszani do konsumpcyjnego stylu życia reagują lękiem, strachem i przemocą właśnie. Współczesną aktywność społeczeństw opisać można schematem stworzonym przez J. Baudrillarda – „ZABIJANIE – POSIADANIE – POŻERANIE”, z czego faktyczne ZABIJANIE odnosiłoby się jedynie do armii i desygnowanych do tego żołdaków, przy czym na poziomie symbolicznym ZABIJANIE pozostaje wszechobecne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz