Mam poważne wątpliwości co do tego, czy ogłaszając wyrok słusznie uznano
Andersa Breivika za osobę poczytalną. Popełniono tu zasadniczy błąd.
Czy człowiek poczytalny morduje kilkadziesiąt osób, osobiście
rozstrzeliwując młodzież z broni maszynowej? Każdy, kto dopuszcza się
takich czynów jest automatycznie chory psychicznie i powinien być
poddany przede wszystkim leczeniu i długoletniej terapii.
Uznanie Breivika za osobę poczytalną niesie ze sobą poważne zagrożenia. W
społeczeństwie, w którym 'zdrowa na umyśle' i mogąca odpowiadać za
swoje czyny jednostka może mordować kilkadziesiąt osób i pozostawać przy
tym 'normalnym przestępcą' zmianie ulegają społeczne zasady, normy
ulegają przesunięciu. Dokonuje się ratyfikacja masowych morderstw jako
środka do celu. Dzięki temu Breivik staje się też pełnoprawnym
politykiem, osobą poczytalną, która mordowała, ponieważ mord był
logicznym przedłużeniem wyznawanej przez niego ideologii.
Winny sam wypowiedział się w tej sprawie, Breivik stwierdził publicznie,
że uznanie go za niepoczytalnego byłoby dla niego "gorsze niż śmierć".
Breivik rości bowiem sobie prawo do miejsca pośród politycznych
aktywistów, zaś uznanie jego działalności za objaw choroby kompletnie
dyskredytowałoby jego poczynania i motywację. Sąd poszedł mu na rękę.
By lepiej zrozumieć sprawę Breivika, należy dokładniej przyjrzeć się
kulturze Zachodu. Jedną z cech współczesnej kapitalistycznej kultury
jest wszechobecność śmierci. Prawdziwa śmierć to jedynie dodatek do
śmierci funkcjonującej w obrębie kultury. Filmy, literatura, gry, media
pełne są śmierci i przemocy, współcześni dziecięcy bohaterowie – tacy
jak Batman – ściągnięci z Ameryki przynieśli ze sobą broń a ich środkiem
do celu jest przemoc i wywoływanie lęku… Śmierć jest tak wszechobecna,
że prawdziwa przemoc nikogo już specjalnie nie interesuje – co możemy
zaobserwować na przykładzie obojętności wobec głodu, czy ofiar wojen w
Trzecim Świecie. Jednak to, co pozornie tylko kulturowe łatwo przerodzić
może się w rzeczywiste działanie, przykładem tego jest Breivik, którego
czyn przypomina jedną z licznych misji w grach-strzelankach. Gry, w
których obecne są tego typu zachowania, tak jak i cała kultura śmierci,
wrosły na tyle silnie w fundamenty Zachodniej Cywilizacji, że mord na
wyspie Utoya nie jest oceniany przez pryzmat kondycji moralnej, cech
kultury i cech całości społecznej… lecz przez pryzmat celowości i
rodzaju zabitych ofiar. Może wydawać się, że Breivik zabił po prostu w
złym momencie, wybrał złe osoby, zamiast zwyczajnie udać się na misję do
Afganistanu. Co chwilę ktoś nie wytrzymuje, zaczyna mordować w złym
miejscu (a więc mordować naprawdę) i wtedy dochodzi do masakr
(najczęściej w miejscach szczególnie narażonych na presję - szkołach),
które później oceniane są jako zupełnie niezwiązane ze społeczeństwem,
czy jego kulturą, traktowane są jak inwazja z zewnątrz, jak wyraz
pozanaturalnej obcości.
Szaleńcem jest nie tylko Breivik, szalona jest kultura i schematy, które
w niej dominują. Współczesna kultura to kultura destruktywności, która
wynika wprost z poczucia niemocy odczuwanego przez jednostki[1]. Nawet
lata dobrobytu i pokoju nie przyniosły Zachodowi wolności od przemocy,
nie przyniosły pacyfizmu, nie przyniosły uwolnienia – wręcz przeciwnie,
im dalej od wojny tym kultura staje się coraz bardziej wojownicza[2].
Odpowiedzialny jest za to system i jego metody działania stosowane na
zewnątrz, metody które znajdują swe odzwierciedlenie w kulturze. System
zwyczajnie produkuje, kupuje i buduje zrozumienie oraz poparcie dla
wykorzystywanych przez siebie metod. Zdrowe społeczeństwa nie
dopuściłyby do eskalacji przemocy na Bliskim Wschodzie, nie pozostałyby
obojętne na sytuację Afryki i wyzysk w Trzecim Świecie, zajęłyby się
kondycją materialną żyjących na marginesie, byłyby wrażliwe na krzywdę.
Byłyby, ale nie są i być jak na razie nie zamierzają – bo to się nie
opłaca. Nawet lewicowa alternatywa ma z tym kłopoty.
Komentatorzy, którzy cieszą się z kary i policzka wymierzonego ideologii
rasistowskiej niesłusznie w ogóle uznają ją za równouprawnioną, błędnie
traktują ją jako po prostu jedno ze stanowisk. Ideologia, która zaleca
tego typu zachowania nie ma najmniejszego prawa by stać się równoprawną
ideologią, linią polityczną, czy by przerodzić się w legalne
stronnictwo. To co uczynił Breivik motywowała chora ideologia szaleńców,
tak też należy traktować rasizm - jak chorobę, którą należy leczyć, a
nie ‘stanowisko’ dopuszczane do legalnego dyskursu na pełnych prawach
dialogu. Syndrom Breivika to poza tym wcale nie wynik działania
wyłącznie ideologii, to także wyraz promowania konkretnych sposobów
rozwiązywania problemów. Największy problem tkwi jednak w tym, że
terapii poddać należy nie tylko Breivika, ale i całe - wytwarzające go -
społeczeństwo…
[1] Dla Ericha Fromma, w jego „Ucieczce od wolności” destruktywność to po prostu wyraz życia niespełnionego.
[2] Wojowniczość i przemoc w kulturze mają swoje źródło w pogłębiającej
się alienacji. Ludzie pozbawiani życia przez kapitalistyczny sposób
produkcji, przymuszani do konsumpcyjnego stylu życia reagują lękiem,
strachem i przemocą właśnie. Współczesną aktywność społeczeństw opisać
można schematem stworzonym przez J. Baudrillarda – „ZABIJANIE –
POSIADANIE – POŻERANIE”, z czego faktyczne ZABIJANIE odnosiłoby się
jedynie do armii i desygnowanych do tego żołdaków, przy czym na poziomie
symbolicznym ZABIJANIE pozostaje wszechobecne.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz