Sprawa Amber Gold pokazuje w jakim kierunku ewoluowała nasza
państwowość. Nie przypadkiem Donald Tusk w sejmie otwarcie stwierdza, że
"państwo nie jest od ograniczania ryzyka obywateli". Jako premier rządu
ma on bardzo klarowną wizję tego, co powinien robić i czego się od
niego oczekuje. Te oczekiwania to demontaż państwa, a co za tym idzie,
także i demontaż prawa.
Swoboda prywaty w gospodarce i poparcie, które kapitaliści kupili sobie
wynosząc na tron Tuska doprowadziły do tego, że zatarła się różnica
między przedsiębiorczością a przestępczością. Role państwowych
instytucji też nie są już zbyt jasne. Oszukiwanie, nacinanie na
pieniądze, okradanie i bycie okradzionym to dziś elementy 'ryzyka',
całkowicie dopuszczalne w nowoczesnej gospodarce rynkowej. Jak możemy
zauważyć, słabość państwa i prawa jest wręcz dla Tuska i jego ludzi
powodem do dumy, punktem honoru i dowodem na to, że transformacja
ustrojowa zakończyła się sukcesem. Prawdą jest, że otępiałe od
propagandy społeczeństwo okradane jest już od bardzo dawna. Począwszy od
przymusowego złodziejstwa, jakim były OFE, skończywszy na aferze
hazardowej, kolejnych prywatyzacjach, złodziejskich przetargach na
budowę dróg, czy ustawkach i przekrętach, które zafundowali objętym
przez siebie Agencjom politycy PSL-u.
Teraźniejszość Polaków to życie pełne ryzyka, w którym państwo nie
interweniuje na korzyść obywateli, lecz celowo działa tak, by zmniejszyć
swoje wpływy i minimalizować swe działania. Państwo aktywnie przy tym
wspiera proces wywłaszczania obywatela.
Opieka medyczna, praca, wykształcenie, bezpieczeństwo zgromadzonych
oszczędności - wszystko już objęte jest ryzykiem, wszystko można w
mgnieniu oka stracić. Nawet najbardziej elementarne potrzeby nie są już
przez system gwarantowane, nic nie jest pewne. W tak konstruowanej
rzeczywistości życie toczy się w rytm walki i rywalizacji o najmniejsze
nawet zdobycze i najprostsze ludzkie potrzeby, dalej już nie sięga.
Kapitalizm rozszerzył się i objął swym zasięgiem każdą dziedzinę życia,
pożarł też elementarne prawa i ochronne funkcje państwa. Nie widać u nas
"ludzkiej twarzy" kapitalizmu, ale być może składamy się na "ludzką
twarz", która znajduje się gdzieś indziej - choć to raczej marne
pocieszenie.
Dramat Polski polega na tym, że nie posiada ona znaczącej gospodarki, a
prywatna inicjatywa gospodarcza to u nas garść firm mało znaczących i
zwyczajnie słabych, żadnych. Jeżeli zlikwidować do tego aktywną,
podmiotową rolę państwa to w rezultacie pełnię swobody uzyska (w
zasadzie już uzyskał) bezwzględny zagraniczny kapitał, który wobec
słabych państw, takich jak Polska, zawsze postępuje bez najmniejszej
litości. Słabość Polski zaowocowała koniecznością emigracji zarobkowej
dla milionów obywateli, jednocześnie też w Europie narodziła się pogarda
dla pozbawionych, choćby najmniejszej samodzielnej politycznej woli
Polaków - wyrazem tego była m.in nagonka na polskich emigrantów, którą
mogliśmy zaobserwować w Holandii.
Czy to się zmieni? Większość grup politycznych zmierza w kierunku
programu ograniczania roli państwa. Budowana przez neoliberalną
indoktrynację wiara w świętość i cudotwórstwo prywatnej własności na
stałe zalęgła się w umysłach mainstreamowej polityki - mainstreamowi
politycy, aby przetrwać w kapitalizmie musieli zaadoptować się do
warunków nowego, po 1989, rozdania.
Państwo burżuazyjne skutecznie wymazało ze świadomości zbiorowej państwo
robotnicze. Przy obecnym rozkładzie środowisk lewicowych, ewentualna
porażka Tuska oznaczać będzie triumf Kaczyńskiego. Państwowość
powróci... ale zupełnie inna od tej, której byśmy sobie życzyli...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz