Szukaj na tym blogu

czwartek, 20 września 2012

Życie pełne ryzyka - Życie bez państwa

Sprawa Amber Gold pokazuje w jakim kierunku ewoluowała nasza państwowość. Nie przypadkiem Donald Tusk w sejmie otwarcie stwierdza, że "państwo nie jest od ograniczania ryzyka obywateli". Jako premier rządu ma on bardzo klarowną wizję tego, co powinien robić i czego się od niego oczekuje. Te oczekiwania to demontaż państwa, a co za tym idzie, także i demontaż prawa.

Swoboda prywaty w gospodarce i poparcie, które kapitaliści kupili sobie wynosząc na tron Tuska doprowadziły do tego, że zatarła się różnica między przedsiębiorczością a przestępczością. Role państwowych instytucji też nie są już zbyt jasne. Oszukiwanie, nacinanie na pieniądze, okradanie i bycie okradzionym to dziś elementy 'ryzyka', całkowicie dopuszczalne w nowoczesnej gospodarce rynkowej. Jak możemy zauważyć, słabość państwa i prawa jest wręcz dla Tuska i jego ludzi powodem do dumy, punktem honoru i dowodem na to, że transformacja ustrojowa zakończyła się sukcesem. Prawdą jest, że otępiałe od propagandy społeczeństwo okradane jest już od bardzo dawna. Począwszy od przymusowego złodziejstwa, jakim były OFE, skończywszy na aferze hazardowej, kolejnych prywatyzacjach, złodziejskich przetargach na budowę dróg, czy ustawkach i przekrętach, które zafundowali objętym przez siebie Agencjom politycy PSL-u.

Teraźniejszość Polaków to życie pełne ryzyka, w którym państwo nie interweniuje na korzyść obywateli, lecz celowo działa tak, by zmniejszyć swoje wpływy i minimalizować swe działania. Państwo aktywnie przy tym wspiera proces wywłaszczania obywatela.

Opieka medyczna, praca, wykształcenie, bezpieczeństwo zgromadzonych oszczędności - wszystko już objęte jest ryzykiem, wszystko można w mgnieniu oka stracić. Nawet najbardziej elementarne potrzeby nie są już przez system gwarantowane, nic nie jest pewne. W tak konstruowanej rzeczywistości życie toczy się w rytm walki i rywalizacji o najmniejsze nawet zdobycze i najprostsze ludzkie potrzeby, dalej już nie sięga. Kapitalizm rozszerzył się i objął swym zasięgiem każdą dziedzinę życia, pożarł też elementarne prawa i ochronne funkcje państwa. Nie widać u nas "ludzkiej twarzy" kapitalizmu, ale być może składamy się na "ludzką twarz", która znajduje się gdzieś indziej - choć to raczej marne pocieszenie.

Dramat Polski polega na tym, że nie posiada ona znaczącej gospodarki, a prywatna inicjatywa gospodarcza to u nas garść firm mało znaczących i zwyczajnie słabych, żadnych. Jeżeli zlikwidować do tego aktywną, podmiotową rolę państwa to w rezultacie pełnię swobody uzyska (w zasadzie już uzyskał) bezwzględny zagraniczny kapitał, który wobec słabych państw, takich jak Polska, zawsze postępuje bez najmniejszej litości. Słabość Polski zaowocowała koniecznością emigracji zarobkowej dla milionów obywateli, jednocześnie też w Europie narodziła się pogarda dla pozbawionych, choćby najmniejszej samodzielnej politycznej woli Polaków - wyrazem tego była m.in nagonka na polskich emigrantów, którą mogliśmy zaobserwować w Holandii.

Czy to się zmieni? Większość grup politycznych zmierza w kierunku programu ograniczania roli państwa. Budowana przez neoliberalną indoktrynację wiara w świętość i cudotwórstwo prywatnej własności na stałe zalęgła się w umysłach mainstreamowej polityki - mainstreamowi politycy, aby przetrwać w kapitalizmie musieli zaadoptować się do warunków nowego, po 1989, rozdania.

Państwo burżuazyjne skutecznie wymazało ze świadomości zbiorowej państwo robotnicze. Przy obecnym rozkładzie środowisk lewicowych, ewentualna porażka Tuska oznaczać będzie triumf Kaczyńskiego. Państwowość powróci... ale zupełnie inna od tej, której byśmy sobie życzyli...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz