Sejmowy cyrk trwa.
Mieliśmy dziś dosłownie wszystko.
1) Premiera snującego kłamliwe wizje i nie czującego się odpowiedzialnym za sytuację gospodarczą w kraju
2) Palikota skarżącego się na to, że zagłosował za podniesieniem wieku emerytalnego za frajer
3) PiSowców uwrażliwionych społecznie, na kilka dni po tym jak głosowali
za projektem Solidarnej Polski dotyczącym zaostrzenia prawa aborcyjnego
4) Hucpę z nibypremierem Glińskim na czele
5) idiotyczne głosowanie nad wotum zaufania
...
Sytuacja nie wygląda zbyt różowo.
Jedyne inwestycje państwowe, jakie planowane są przez rząd to takie,
które przydatne będą przede wszystkim dla kapitału. Dlatego ciągle mówi
się głównie o autostradach. Majaczące na marginesie przedszkola i urlopy
macierzyńskie to tylko zasłona dymna, doskonale wiemy przecież jaka do
tej pory była polityka Platformy w stosunku do kobiet i rodzin. Wiemy
też z jakim zapałem zatrudniane są przez naszych pracodawców kobiety,
które zamierzają mieć dziecko i skorzystać z macierzyńskiego.
Naczelnym zadaniem Tuska jest to, żeby jego państwowy komitet
barbarzyńskiej eksploatacji nie rozsypał się do reszty, tylko dalej
zbierał podatki [głównie od pracowników] i wydawał później te środki na
to, czego od państwa wymagają prywatni inwestorzy.
Cisza wokół tematu systemu podatkowego to dowód na to, że nic się nie zmieni.
Uskładkowienie umów śmieciowych okazało się dla Premiera projektem zbyt
rewolucyjnym. Tusk w jeden dzień nieomalże nie stracił władzy, tylko z
tego powodu, że w mediach pojawiły się pogłoski(!) o tym iż zamierza on
uzusowić ten rodzaj umów.
Teraz wmawia się nam, że ZUS i podatki płacone przez zatrudniaczy to dla
pracownika same szkody. Emerytury, publiczna opieka zdrowotna, prawa
socjalne... wszystko to jest jedynie chorym wymysłem państwowej
biurokracji, a dla pracownika najlepiej będzie, jeśli otrzyma na swym
śmiertelnie uelastycznionym stanowisku 300 zł i sam opłaci sobie to
wszystko.
Największym sukcesem Polski po 1989 roku jest przecież zrobienie z
Polaków taniej siły roboczej. Podpychanie 'taniego polaka' zachodniemu
pracodawcy stało się prawdziwym rytuałem, dla każdej partii i dla każdej
władzy. Nie ma tu miejsca na jakąkolwiek godność.
Wszyscy grają dziś w ciuciubabkę, obiecują inwestycje, ale nie chcą
sięgnąć do kieszeni kapitalistów i najbogatszych. Nikt nie chce
inwestować w publiczną własność w ten sposób, aby uzyskiwać z niej stałe
przychody. Premierowi pozostaje więc tylko składać puste obietnice,
twierdzi on wręcz, że nowe inwestycje mogą być finansowe ze środków
pochodzących z.... prywatyzacji! (Pojawia się tylko pytanie jak długo
można się utrzymywać z własności powstałej w PRL-u?)
Kiedy Premier nauczył się robić coś z niczego - nie wie nikt.
Tusk wieszczący nadejście chudych lat, z uporem neoliberalnego oszołoma
stosuje logikę kryzysowego zaciskania pasa, za żadną cenę nie chce
jednak porównać naszej sytuacji do sytuacji krajów przeżywających
obecnie największy kryzys. Zamorski kryzys bogatych gospodarek unijnych
to świetny pretekst do tego, by doić niewolników jak tylko się da. W tym
kontekście, nasz wzrost gospodarczy to tylko dowód na to jak dobrze się
nas doi.
Nasz kraj nie ma prawa się zmienić. Polska to niewolnicza dziura, a
myślenie o poprawie zastąpione zostało myśleniem o podtrzymaniu stanu
obecnego. Wszyscy pocą się wyłącznie nad tym, żeby niewolnicza dziura
trwała. Przodują w tym oczywiście neoliberalne think-tanki i ich
energiczni lobbyści.
Dramat polityków, którzy są najemnikami neoliberalnej ideologii polega
na tym, że nawet jeśli zechcą oni zmienić sytuację gospodarki na lepsze,
to metody, którymi się posłużą będą metodami z teki neoliberalnych
ekspertów i z wiadra neoliberalnej oczywistowości.
W tym języku lekiem na bezrobocie jest obniżanie kosztów pracy, lekiem
na kryzys jest zaciskanie pasa, zaś lekiem na państwową biedę jest
likwidacja państwa.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz