Przejście od polowania na czarownice radzieckie do polowania na
wewnętrznego wroga dokonało się w Polsce płynnie i bezszelestnie. Teoria
zamachu smoleńskiego bez trudu toruje sobie drogę na polityczne salony,
jest bowiem naturalnym rozwinięciem 'odwiecznego konfliktu', który
toczy się w Polsce pomiędzy PO i PiS. Sam 'zamach' to dla PiSu nic
innego jak ostateczny dowód na sprzeniewierzenie polskości i kolaborację
Donalda Tuska z Władimirem Putinem i mordercami z Katynia.
Konflikt ten ma dwie twarze i dwa oblicza.
Pierwsza twarz to twarz pozorna. Na tym poziomie rzeczywiście chodzi o
rzekomy zamach na Lecha Kaczyńskiego i pasażerów oraz załogę Tupolewa.
To tutaj właśnie Macierewicz, niczym Chuck Norris pilnuje prawa i
porządku będąc ostatnim mężem sprawiedliwości w naszym kraju. To tutaj
teorie o trotylu i nitroglicerynie wydają się być tak prawdziwe, że
nawet gdyby okazały się fałszywymi należałoby im pomóc i dołożyć nieco
od siebie, byle tylko dopełnić obrazu zdrady narodowej i wyjawić
straszliwą prawdę prawd.
Druga twarz, schowana za konfliktem pozornym nie objawia się w tak
prosty i bezpośredni sposób. To tutaj jednak należy upatrywać
prawdziwych przyczyn trwającego sporu.
Dla PiSu katastrofa smoleńska to jedyna prawdziwa szansa na uzyskanie
autonomicznej podmiotowości politycznej. Tak naprawdę PiS to PO bis,
partia identyczna w kwestiach gospodarczych i niewiele odbiegająca od PO
w kwestiach polityki obyczajowej, czy nawet religijnej. Pozostaje
jeszcze tylko kwestia polityki zagranicznej. Poza walką o pozór własnej
tożsamości (która w warunkach polskich przemienia się w stan
permanentnej paranoi) to właśnie drobne różnice w polityce
międzynarodowej są dziś prawdziwą osią sporu pomiędzy tymi dwoma
partiami.
PiS ciągle kokietuje USA i UE potencjalnie bardziej agresywną polityką
zagraniczną skierowaną ku Europie Wschodniej. Smoleńsk to symbol tej
polityki, polityki wykraczającej poza wszelkie granice rozsądku. Chodzi
tu o nic innego jak o stare, dobre odbieranie wpływów Rosji i granie
roli klina pomiędzy Niemcami a Rosją, zgodnie z niemłodą waszyngtońską
strategią przyjętą po 1989 roku. Dlatego Kaczyński zabiegał o posłuch w
kongresie, dlatego też liczy na bliższą współpracę z USA i odzyskanie
projektu tarczy antyrakietowej po możliwym dojściu do władzy Mitta
Romneya. Upór PiSu w dążeniu do prawdy o Smoleńsku tylko utwierdzić ma
wszystkich w poważnie rusofobicznych zamiarach tej partii i odebrać ma
Tuskowi jego zagraniczne poparcie.
Prawdziwa polityka przejawia się w Polsce niemalże wyłącznie w kwestiach
stosunku do takich państw jak Ukraina i Białoruś, w kwestiach 'walki o
demokrację' na Wschodzie. Reszta to zapychacze.
Spór o Katastrofę Smoleńską to więc spór o stopień reakcyjności
społeczeństwa polskiego oraz o poziom reakcyjności polskiej polityki
zagranicznej. Spór ten będzie trwał nawet gdy utraci(ł) już wszelkie
pozory racjonalności, aż do utraty wszelkiego rozumu i zdrowia
psychicznego politycznych aktorów. Wojna polsko-polska, którą
nieustannie straszą nas media to przebrana w scenerię smoleńską córka
hodowanej u nas nieustannie Wojny polsko-ruskiej.
Katastrofa Smoleńska, jako matka nowej - tym razem wewnętrznej -
prawicowej wojny i przeciwieństwo Cudu nad Wisłą stała się bytem
ponadczasowym i nieśmiertelnym.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz